Jakiś czas temu, w TYM MIEJSCU pisałem o tym dlaczego nie warto być grubym.
dzisiaj (czyli tą stronę faktycznie ktoś ktoś czyta ?)
pod tym tekstem pojawił się taki komentarz:
wow, ty na prawdę nie lubisz ludzi, którzy nie mieli tego szczęścia urodzić się “z tasiemcem” i muszą walczyć ze zbędnymi kilogramami !
to nie jest tak, że grubym jest się z wyboru, najczęściej nie można z tym walczyć!
Jego autorka (niejaka Kate) wzruszyła mnie tak, że aż postanowiłem to opisać.
Tak więc droga Kate:
To nie jest tak, że nie lubię grubasów.
Sam jestem tłustszy niż większość moich znajomych.
Jednak gdy czasami, ku przestrodze – oglądam swoje zdjęcia z 2011 to zastanawiam się, jak mogłem być taki spasiony i jednocześnie nie widzieć problemu.
(na szczęście w końcu się zorientowałem, jaki byłem gruby).
A teraz już wiem, że nawet największy leń, taki jak ja, który nigdy wcześniej:
– nie ograniczał się w żaden sposób z jedzeniem;
– nie uprawiał ŻADNEGO sportu;
– nie był na siłowni;
Może się przemóc, schudnąć 25 kilo, zacząć regularnie ćwiczyć, zacząć biegać dystanse 5 – 10km – a nawet przebiec półmaraton.
Więc nie mów mi, że nie można z tym walczyć.
a najlepiej zaglądaj tu częściej, to może i Tobie się uda.
A, i na przyszłość nie denerwuj mnie głupimi tekstami ;)
AKTUALIZACJA
Ostatnio, pod komentarzem KATE pojawił się kolejny komentarz, który też warto tu przytoczyć:
Naprawdę, a nie na prawdę. Nikt nie rodzi się z predyspozycjami do tycia, a praca nad sobą samym ( estetyką, kulturą, zdobywaniem wiedzy a także wyglądem zewnętrznym) bywa długa i ciężka. Trzeba w życiu podejmować wyzwania, które zmienią Nas i Nasze życie na lepsze i sprawią, że zrobimy coś dla tego świata zamiast siedzieć w domu przed komputerem jedząc chipsy w poczuciu współczucia dla świata, który jest żałosny i słaby, bo nie miał okazji przekonać się jakie wartościowe z Nas osoby. Chcieć to móc, ale trzeba chcieć czegoś więcej niż bycia przeciętnym…
AMEN My Brother !
A teraz do roboty i nie ma opierdalania się :)
Ja na mojego mówię 'misiu’, a boryka się z niedowagą – dobraliśmy się na zasadzie przeciwieństwa ;) Co do wypowiedzi, zgadzam się oczywiście, szacunek też dla tego pana.
Amen:)
szukałem w głowie jakiejś miażdżącej riposty ale na szczęście nie miałem czasu Ci odpowiedzieć, a przez ten czas już mi ciśnienie zeszło.
Być może jest tak, że jedna osoba na sto jest otyła nie ze swojej winy.
Czasami winni są rodzice, czasami hormony a czasami promieniowanie z kosmosu.
Wiem też, że wielu lekarzy (i endokrynolodzy nie są tu żadnym przypadkiem) jest tak zapatrzonych na swój wycinek medycyny, że w pierwszej kolejności zdiagnozują przypadłość ze swojego ogródka, nie zajmując sobie głowy tym, aby spróbować szerszego spojrzenia.
Nie ma też wątpliwości, że kuracja hormonalna może być ekstremalnie skuteczna nawet u człowieka, którego gospodarka hormonalna jest jak najbardziej prawidłowa, w końcu łatwo rozpędzić metabolizm i termogenezę odpowiednimi tabletkami, nawet jeśli to nie do końca właściwe rozwiązanie.
Jeśli faktycznie masz takie problemy ze sobą, to jest mi bardzo przykro, że poczułaś się urażona, tym co tu napisałem.
Chyba powinienem skończyć z pisaniem tego bloga, bo skoro dietę układał Ci człowiek z tytułem profesorskim (a ja głupi ułożyłem sobie sam) a Ty na tej diecie i ponadto jeżdżąc na rowerze nie schudłaś – myślę, że dieta i ruch faktycznie nie pomogą nikomu schudnąć. Game over Ewa Chodakowska – Twój szok trening jest przereklamowany ;)
Muszę też przeprosić, jeśli byłem niemiły bo pewnie nie dość, że borykasz się z nadwagą to pewnie jeszcze niezbyt lubiana – łatwo to stwierdzić, bo przecież nikt nie lubi ludzi, którzy walą teksty typu „ogarnij to misiowym rozumkiem” czy „usiądź chłopcze i posłuchaj bo dorośli mówią”. Jednak jeśli chcesz, to możemy zostać przyjaciółmi – jestem bardzo odporny na brak kultury, jakoś to przyszło z czasem.
Pozdrawiam, a na koniec wrzucam link o człowieku, którego problemy nie są tak poważne jak Twoje, ale jakoś walnął ten półmaraton. Dwa razy. Pod rząd
http://www.maratonczyk.pl/content/view/447/147/
Pitu pitu, ja się zdrzemnę. Nie jadam fast foodu, jeżdżę cały rok na rowerze od lat, chodzę na siłownię, a dietę układa mi człowiek z tytułem profesorskim, także – usiądź, chłopcze i posłuchaj, bo dorośli mówią: miałam nadwagę z całym tym ruchem i na diecie. Wziął się za mnie endokrynolog i nagle, ni z tego ni z owego schudłam 20 kg, bez odrobiny zmian w życiorysie. Ba, trochę mniej się ruszam, bo więcej pracuję. Jeszcze dyszka i zejdę z całości hormonalnego tłuszczu, którego nabyłam w jeden (słownie: jeden) rok początkowego wybuchu choroby. Objawy choroby? Otyłość, ubytki w tkance mięśniowej, zaburzony cykl ATP. Ogarnij to misiowym rozumkiem i spróbuj z tym walnąć półmaraton. *brekekek*
Co w związku z tym? Jeśli jesteś serio otyły, zanim zaczniesz się katować powerfitultra stepem i niszczyć wymyślną dietą, zrób sobie człowieku podstawowe badania endokrynologiczne, żebyś przypadkiem nie skończył z ostrymi zaburzeniami (tak, tak, ćwiczenia siłowe są przy niektórych zaburzeniach zabronione, niespodzianka!). Endokrynolog albo ci powie, żebyś paszedł won na siłownię, albo wyleczy i pokaże palcem odpowiednich kolegów, którzy ci powiedzą, co z tą siłownią. Polecam combo endo/diabetolog, osom. Bo nie każdy grubas to śmierdzący leń z resztkami pączka na koszulce. A zaburzeń hormonalnych w społeczeństwie coraz więcej, więc może prewencyjnie kolega też skoczy – badanie TSH + aTPO nawet prywatnie są tanie jak barszcz, a się może ciekawostka zdarzyć.
Podsumowując: fajnie jest być aktywnym, a kiedy ma się pewność, że jest się zdrowym. Jeśli ma się przed nosem dowód naukowy, że to tylko kwestia wyboru, to jest już bajka – motywacja za darmo. Jeśli się jest chorym, a ktoś ci mówi, że to tylko lenistwo i za dużo chipsów, kiedy ty chipsów od lat nie widziałeś i nie możesz spać,bo przez wyrzuty sumienia biegasz z obciążeniem – może się skończyć źle.
Keep the balance in your life, you must – no other way, there is. Yes, hmmm.
Elka, Ty jesteś na prawdę ?
ja tu piszę, że trzeba się za siebie wziąć, coś porobić, poruszać się, NIE ŻREĆ TYLE a Ty wytaczasz mi artykuły naukowe, które mają za zadanie udowodnić mi, że:otyłość to choroba genetyczna i nie da się nic z tym zrobić ?
1) wyrzuć tego big maka którego teraz wcinasz
2) czytaj dalej uważnie bo zdradzę Ci sekret:
– ruch
– nie obżeranie się
– motywacja do schudnięcia
– odpowiednia dieta
POMOGĄ KAŻDEMU. Jeśli nie staniesz się dzięki nim modelką, to przynajmniej zrobisz sobie dobre podstawy, które pomogą Ci chociaż utrzymać wagę na stałym poziomie. A nawet jeśli waga będzie rosła bo faktycznie należysz do tej niewielkiej części populacji która faktycznie jest chora a nie zwyczajnie leniwa … to może będziesz się czuła lepiej sama ze sobą.
To do następnego :)
A gdyby trochę poczytać, to by się człowiek nie kompromitował…
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21748132
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11252835
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18458706
i z tego ostatniego:
„Obesity is essentially an excessive accumulation of triacylglycerols in fatty tissue that is the net result of excessive energy intake compared to energy usage. Severe forms of the disease are most likely to have a predominantly genetic basis and this is probably polygenic.”
Tłumaczy też, jak ta genetyczna baza pogarsza się z wpływem środowiskowym, a nie – tylko wpływ środowiskowy jest podstawą otyłości.
Poszukiwania na temat zaburzeń endokrynologicznych już sobie Ałtor zrobi sam, szczególnie tylko polecę zwrócić uwagę na zaburzenia tarczycy, testosteronu u kobiet i estrogenów u obu płci. So long, ignoramus! :*
zgadzam się z przedmówczynią ! :)
Ja, ja czytam! Nadrabiam wpisy z okresu jak jeszcze nie wiedziałam o istnieniu Twojego bloga. ;)
Co do tematu wpisu, to wiem z własnego doświadczenia, że istnieje miliony tłumaczeń, dlaczego nie wezmę się za siebie. Jedyne co jestem w stanie zrozumieć, to jeśli ktoś jest chory i to mu komplikuje podjęcie działań, Wszystko inne to zwykłe LENISTWO.