Pare dni temu o nim pisałem a przedwczoraj, w niedzielę 10 listopada miałem okazję pobiec w pierwszym w Szczecinie biegu z cyklu
Grand Prix zBiegiemNatury.
Aby nie wrzucać kolejnej relacji (dużo tych relacji ostatnio) postanowiłem wprowadzić na jestesmyfajni.pl powiew świeżości i przeprowadzić ekskluzywny wywiad z losowo wybranym przeze mnie uczestnikiem biegu – zaraz po tym gdy przebiegł on linię mety.
Zapraszam do lektury!
jestesmyfajni.pl : Witaj! na początek pozwól, że zapytam Cię o jedną rzecz – czy to nie dziwne, że przeprowadzasz wywiad z samym sobą ? Nasi czytelnicy mogą pomyśleć, że nie wszystko z Tobą w porządku..
Jacek: Nie, wszystko ze mną w porządku, myślę że przeprowadzenie wywiadu z samym sobą jest jak najbardziej OK, szczerze mówiąc, to Jarosław Kuźniar zrobił to chyba już dawno temu.
JF : W takim razie zacznijmy – słyszałem, że jesteś zapalonym biegaczem a na metę biegu wbiegliście razem z Piotrem dość zdyszani.
Ja: Wiesz, jeśli chodzi o zapał do biegania – myślę, że nie ma nam równych. Piotr potrafi mówić o tym, że czas w końcu zacząć biegać godzinami, a ja przebijam nawet jego. Ostatnio, gdy mieliśmy okazję pogadać rozmawialiśmy o bieganiu prawie cały czas. Ja nawet wprowadziłem tę rozmowę w życie – i pobiegłem do sklepu po coś na ząb.
JF: W takim razie powiedz mi teraz więcej o biegu – jak oceniasz pierwsze „zBiegiemNatury”, co sądzisz o organizacji imprezy i jak opisałbyś swój start w biegu ?
Ja: Jeśli pozwolisz – zacznę od końca. Jeśli chodzi o start, to muszę przyznać, że na samym początku szło nam z Piotrem po prostu ZA-JE-BI-ŚCIE. Zaraz po starcie mknęliśmy jak zawodowcy, wyprzedzając kolejnych uczestników. Nie było nam równych. Czuć było doskonałe przygotowanie (o naszej rozgrzewce pozwolisz, że opowiem później) – szliśmy jak idealnie naoliwione maszyny do biegania.
Niestety, po przebiegnięciu pierwszych około 900 metrów skończyła się sielanka i zaczęły się schody.
A konkretnie – zaczęła się górka. Nikt nas nie uprzedził, że trzeba będzie biec pod górkę! Trasa biegu, okrążając Jezioro Szmaragdowe miała kilka ostrych podbiegów – pech chciał, że najgorszy z nich (ostry podbieg a zaraz potem mocny spad i zbieg) był na pierwszych dwóch kilometrach.
Uwierz mi, gdy zobaczyłem tabliczkę sygnalizującą drugi kilometr biegu czułem się jakbym co najmniej ukończył właśnie maraton przy 40 stopniowym upale niosąc w plecaku wszystkie sprzedane w Polsce egzemplarze „50 twarzy Greya”. Potem było już nieco lepiej – trasa biegła już głównie po płaskim lub z górki. Byłem zaskoczony, że pomimo dość kiepskiej ostatnio pogody organizatorom udało się wyznaczyć trasę tak, że nie trzeba było brnąć w błocie – ogólnie (poza podbiegami) szlak biegu był bardzo malowniczy i gdyby nie to, że byłem bliski śmierci z wycieńczenia – na pewno pokonałbym go z przyjemnością. .
Co do organizacji biegu – wszystko zagrało idealnie. Chociaż była to pierwsza odsłona zBiegiemNatury w Szczecinie to organizator – klub biegacza Puszczyk Bukowy przygotował wszystko zawodowo. Nie było problemów z wpisami, fajnie przemyślano rozgrzewkę (wspólne bieganie) – nawet na start zapraszano wszystkich wcześniej, tłumacząc gdzie mają się ustawić.
Fajne jest też to, że zBiegiemNatury jest imprezą ogólnopolską – taką o której mówi się w Polskim Radiu (imprezie patronuje m.in Trójka). Nie ujmuje to naturalnie nic z prestiżu naszych bardziej lokalnych imprez, ale miło że i takie biegi odbywają się w naszym mieście.
JF: Przed chwilą wspomniałeś o rozgrzewce …
Ja: W tym tradycyjnie jesteśmy mistrzami. Nie wiem jakim cudem nie doznaliśmy jeszcze z Piotrem nigdy żadnej kontuzji, ale myślę, że rozgrzewkę moglibyśmy mieć krótszą tylko wówczas, gdybym zaparkował na trasie biegu i dołączył do peletonu zaraz po wyjściu z auta.
Piotr jako jedyny biegacz na starcie realizował swój autorski program rozgrzewki uszu; ja natomiast aby nie wpadać w schematy wprowadziłem do ćwiczeń elementy tańca (tzw. Danse Macabre).
A na poważnie – człowieku, zawsze gdy kilka minut po starcie zaczynam odczuwać pieczenie w łydkach wówczas wiem, że nie rozgrzałem się odpowiednio. Tak wiele osób (w tym ja) pomija prawidłowe przygotowanie do biegu, że chyba tylko moje tragiczne tempo ratuje mnie przed kontuzjami :)
JF: w poprzednich relacjach często opisywałeś swoje współzawodnictwo z „nietypowymi” uczestnikami biegu – dużym żółtym psem, 10 letnim chłopcem – czy i tym razem spotkały Cię jakieś przygody ?
Ja: Słuchaj, dobrze że pytasz. Otóż taka sytuacja: wspinamy się z Piotrem na pierwszy podbieg, panika w oczach – nie przebiegliśmy jeszcze nawet kilometra a już czujemy, że siły nas opuściły i nie mają zamiaru wrócić.
I nagle – wyprzedza nas York. Rozumiesz to, York, taki pies na krótkich nóżkach, sięgający mi za kostkę. York. No po prostu York.
Wyprzedza mnie i mało tego, śmiga pod tą górkę zwinnie i bez śladu zmęczenia. Nawet przez chwilę mnie to zmotywowało, ale kolejny podbieg sprawił, że jakoś mi ten York wyleciał z głowy.
Ponowne spotkanie nastąpiło dopiero na mecie. Gdy zobaczyłem Psa niesionego na rękach przez jego Pana zmusiliśmy się z Piotrem do ostatniego wysiłku aby tylko wyprzedzić Yorka !
Dopiero jakąś godzinę po tym jak wróciłem do domu P. powiedziała mi, że York, razem ze swoim Panem wbiegli na metę dużo wcześniej niż my – a kiedy myślałem, że właśnie wyprzedzamy wyścigowego psiaka – to oni tylko sobie spacerowali.
Tak więc do listy osób i zwierząt, które wyprzedziły mnie na różnych trasach (a nie powinny) mogę dodać też 20 centymetrowego Psa, który wyprzedził mnie już na pierwszym kilometrze.
JF: Lista osób, które wyprzedziły Cię na trasie biegów, w których brałeś udział staje się coraz bardziej imponująca … Nie uważasz, że po takiej ilości wybieganych kilometrów powinieneś co chwila poprawiać swoje wyniki a nie je pogarszać?
Ja: Chyba masz rację.. Ale tak to już jest, kiedy nie masz czasu na treningi a połowę życia spędzasz w pracy i za kierownicą samochodu. Tym bardziej cieszę się, że przy całym swoim lenistwie znajduje w sobie motywację do startu w takich imprezach jak zBiegiemNatury. Gdyby nie to, nie miałbym szansy zobaczyć ile w naszym mieście jest ludzi pozytywnie zakręconych na bieganie.
A tak na poważnie zdradzę Ci sekret – przyszliśmy z Piotrem bo organizatorzy obiecali nam darmową kiełbasę i bułkę. I słowa dotrzymali! Wiele polskich celebrytów (między innymi jeden z braci Mroczków, tylko nie wiem który, bo nie mogłem rozpoznać na zdjęciu) pisało mi wczoraj na GG, że na biegu było lepiej niż na ostatnim pokazie mody Macieja Zienia – tu też wszyscy byli ubrani podobnie, ale przynajmniej dawali darmowe jedzenie !
JF : Dzięki za wywiad, mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli okazję znowu pogadać !
Ja: Wiesz, chyba lepiej nie .. ludzie już teraz patrzą na mnie dziwnie bo od 15 minut gadam do siebie ….
UWAGA, Wiadomość z ostatniej chwili ! Ekipie jestesmyfajni.pl udało się dotrzeć do zwycięskiego Yorka, który tylko nam udzielił ekskluzywnego wywiadu ! Nie znajdziecie tego w Faktach, Wiadomościach, nie przeczytacje o tym w Fakcie, Gazecie Wyborczej ani na Twiterze Radosława Sikorskiego !
jestesmyfajni.pl: Podobno na trasie okazałeś się sensacją, wyprzedzając wielu uczestników biegu nie tylko lepiej od Ciebie przygotowanych, ale też kilkanaście razy większych ! Co mógłbyś powiedzieć naszym czytelnikom, którzy chcieli by odnieść tak spektakularny sukces jak Ty ? Czy masz jakiś sekret, jakiś tajemniczy sposób na taką kondycję, sprawność i szybkość ? podziel się z nami, proszę !
York: (z angielska) HAŁ.
I TEGO SIĘ TRZYMAJMY !
Do następnego biegu :)
Kolejny zajebisty wpis :D
York to chodzi regularnie na treningi z Puszczykiem :)
wcale mnie to nie zdziwiło – zasuwał jakby pochodził z Nigerii :)