Dużo tych biegowych imprez ostatnio, czyż nie ?
12 stycznia biegłem aby Policzyć się z cukrzycą w ramach WOŚP, dwa dni później miałem w końcu okazję pobiec w Wieczornym Bieganiu w Szczecinie, w piątek 17.01 miałem okazję pobiegać… ale do toalety po wypiciu 2 litrów piwa na spotkaniu uczestników Wieczornego Biegania (tak, tak, biegać byłem tylko raz a już się wkręciłem;)).
Ja nigdy nie byłem taki rozbiegany ! I wiecie co ? Dobrze się z tym czuję, chociaż niektórzy znajomi przecierają ze zdziwienia oczy a P. mówi, że chyba sama zacznie trenować, bo nudzi ją już to ciągłe kibicowanie.
A żeby tego było mało
dziś na szczecińskiej Arkonce odbył się czwarty bieg w ramach Biegowego Grand Prix Szczecina z Run Expert.
I co ? Było jak zawsze mega pozytywnie.
Zaraz po przyjeździe powitała nas tradycyjnie (dosyć pusta tym razem) polana, której (zabijcie mnie a nie wiem) nazwy nigdy nie mogę spamiętać.
Pamiętam, że kiedy miałem kilkanaście lat (kiedy to było) w lecie można było się na niej przejechać elektrycznymi samochodzikami. Niestety, na tę przyjemność byłem już wtedy za duży (fizycznie, bo psychicznie nadal jestem w odpowiednim wieku) i mogłem tylko zawistnym okiem spoglądać na sześciolatków, którzy w tempie średnio rozgarniętego żółwia objeżdżali wkopane na polanie opony. Ach, jak ja im zazdrościłem!
Dość tych wspominek, back to reality !
Tym razem biegł ze mną Konrad, który po okresie słodkiego lenistwa postanowił wrócić do formy, a w końcu pisałem już kiedyś, że nie ma lepszego sposobu, żeby zacząć biegać jak sposób HARDKOROWY.
Rozgrzewka jest dla słabych ?
Początkowo mała liczba osób była naturalnie zmyłką – im bliżej 11 – tym więcej ludzi docierało na polanę Elektrycznych Samochodzików. Jedni stali w kolejce do zapisów, inni zaczęli się już rozgrzewać. Naturalnie znaleźli się też tacy, którzy po prostu robili sobie zdjęcia.
Po sesji przystąpiliśmy jednak do małego rozruszania mięśni, podczas gdy wszyscy ćwiczyli tak:
My rozgrzewaliśmy się tak:
Dobra, teraz na poważnie – przed tym biegiem pierwszy raz wziąłem udział w prawie całej rozgrzewce i odkryłem (że mam fatalną koordynację ruchową), że wcale mnie to nie zabiło a i sił nie odebrało. Więc chyba czas pogodzić sięz rozgrzewką – w końcu jak mówi stare przysłowie kaczek: ten kto się dobrze rozgrzewa, ten mało wydaje na ortopedę.
Poza tym nie mogę nawet ściemnić, że znowu nie ćwiczyłem – gdyż tym razem uchwycił mnie obiektyw Jarka Dulnego.
Po wspólnych ćwiczeniach wszyscy udali się na start (tym razem nie trzeba było czekać półgodziny do wystrzału startera) i….
Ruszyli!
Trasa jest już wszystkim tak dobrze znana, że nie ma chyba sensu abym ponownie ją opisywał. Od poprzednich biegów odróżniało ją tylko to, że w niektórych miejscach błoto soczyście mlaskało pod stopami. Dla tych, którzy jednak chcieli by o niej poczytać – polecam wam TO, TO i jeszcze TO miejsce.
Wystarczy powiedzieć, że na pierwszym kilometrze jak zwykle zapytałem się sam siebie „co ty wiesz o zabijaniu” „i co ja robię tu (u-uu-uuu)”.
Konrad, którego forma dopiero się buduje zdecydował się na kilka przerw aby odsapnąć- co nie przeszkodziło nam obu wbiec na metę w około 4 minutowym odstępie.
Każdy z nas …
..po swojemu.
Tak, to meta !
Jest taka zaleta bycia powolnym biegaczem – na mecie wszyscy już czekają na Ciebie z oklaskami. I to rozumiem, nie to co Ci, którzy przybiegają pierwsi i potem sami muszą klaskać, no normalnie zero pomyślunku:)
Żyjąc w tym przeświadczeniu, tradycyjnie pogorszyłem swój czas z poprzedniego GP o jakąś minutę.
I odkryłem, że jest mi z tym dobrze! Taki jest urok tej imprezy, że zarówno pierwsi jak ostatni mogą liczyć na mecie na tak samo ciepłe powitanie (ostatni chyba nawet na cieplejsze). Tak więc jeśli ktoś z Was waha się jeszcze czy powinien wystartować ze względu na nie najlepszą kondycję – WARTO.
Zaręczam, że będę za Tobą ;)
Na koniec spotkała mnie jeszcze niespodzianka – pierwszy raz w życiu wygrałem coś w losowaniu – i to od razu chustę BUFF . Wprawdzie kolor chusty wydał mi się na początku mało męski ale stwierdziłem, że będę nosić ją z dumą.
Poza tym, jeśli kiedyś zostanę znanym celebrytą, wówczas zastrzelcie mnie na miejscu będzie idealna aby wystąpić w niej podczas dyskusji o gender ;)
A przede wszystkim…
Było fajnie ?
Jak zawsze! Nie ukrywam tego, że moje „biegowe” serce bije dla tej imprezy i zawsze budzi ona we mnie tylko pozytywne emocje. Start w Biegowym Grand Prix Szczecina jest dla młodszych, starszych, tych bardziej i mniej wytrenowanych. A jak widaćna moim i Konrada przykładzie – również dla tych, którzy nie biorą tego całkiem na poważnie. Na dodatek, biorąc udział w kolejnych biegach widzę jak coraz mocniej integrują się szczecińscy biegacze – i to jest piękne !
WIĘC NA CO JESZCZE CZEKACIE ?!?
Widzimy się na kolejnym Grand Prix Szczecina – to już 9 lutego 2014 !
A po więcej zdjęć zapraszam na fanpejdż imprezy oraz do niezawodnego jak zawsze Jarka Dulnego - START i META
Chusty jest naprawdę twarzowa, super!
taak, myślę, że „twarzowa” to słowo klucz w tym akurat przypadku :)
Gdybyś chciał pobrać z banku więcej niż masz na swoim koncie –
chusta będzie jak znalazł!!!
planowałem zacząć od stacji benzynowych (wiesz, żeby nie rzucać się od razu na głęboką wodę;)) – ale szkoda mi pracowników, że muszą pracować w dni wolne od pracy. Tak więc zamiast wzbogacać się w drodze rozboju pozostanę przy starym dobrym etacie :P
Rewelacja! Lubię czytać Twoje podsumowania.
Dzięki Ola ! Wiedziałem, że w końcu znajdzie się jedna osoba której się to spodoba :)