loader image

139. Nie mów na mnie GRUBY! (bo się obrażę chudzielcu!)

jesteś gruba jesteś gruby

Ostatnimi czasy w Internecie rozpętała się mała afera, aferka właściwie.

Jeden z blogerów w naTemat.pl – Krzysztof Majak – postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami z czytelnikami portalu i popełnił tekst pod wielce znaczącym tytułem Gdy widzę grubych ludzi, jest mi ich żal.

Przeczytałem. Pomyślałem. Przecież o tym samym pisałem już od dawna – wystarczy, że sprawdzicie moje wcześniejsze wpisy o tym, dlaczego nie warto być grubym.

Autor artykułu dosyć naiwnie, ale przynajmniej szczerze opisał swoje przemyślenia o własnej walce w drodze o lepszą sylwetkę, kondycję i samopoczucie. W końcu zaakceptował siebie, osiągnął w życiu jakiś sukces – pokonał swoją otyłość, lenistwo i obżarstwo.

Krzysztof, gratuluje Ci! Dopiąłeś swego – to Ci się chwali. Zapomniałeś tylko chłopie o jednym….

Nigdy nie mów na mnie gruby!

nie mów na mnie gruby dont call me fat

nie nazywaj mnie grubasem! 

Dziś objawiam wam tajemnicę oświeconą, więc zapamiętajcie ją proszę jak najdłużej. Prawda w oczy kole. Prawda jest wyjątkowo niemodna, anty-postępowa, ba! Jest wręcz niewygodna i niepożądana.

Dlatego też, całkiem zwyczajny tekst, którego autor opisał po prostu szczerze swoje przemyślenia wywołał tak wielki odzew – w większości negatywny. Pod wpisem pojawiły się dziesiątki komentarzy a na innych blogach zawrzało.

Co takiego napisał wyklęty od czci bloger? Ano np. coś takiego:

Gdy widzę grubych ludzi, jest mi ich żal. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Gdy idę po mieście i widzę osobę otyłą, to odczuwam współczucie. Patrzę na nich jak na osoby, które mają poważny problem ze swoim życiem. Nie z wagą, a z całym życiem. Nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego zdrowy człowiek mógłby sobie pozwolić na taki wygląd, a właściwie styl życia. Staram się to akceptować, bo to ich wybór i ich życie, ale zrozumieć nie potrafię. Pomaga mi w tym jedno. Sam byłem kiedyś grubasem.

Brawo panie Majak. W kilku zdaniach udało Ci się urazić większą połowę czytelników. Co? Mówicie, że nie ma czegoś takiego jak większa połowa? No dobrze, ja po prostu chciałem być uprzejmy – faktycznie, powinienem napisać grubszą połowę

Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień.

Otyłość to chyba najgorsza, najbardziej piętnowana i jednocześnie najczęstsza cecha charakterystyczna (nawet rudzi mają lepiej). Nie wierzycie?

A znacie Jacka?

  • Który to? Aa, ten gruby, to wiem!
  • Dlaczego autokar jeszcze nie rusza? A czekamy jeszcze na tego grubasa, jeszcze nie wrócił ze sklepu. 
  • Kto jest dzisiaj na zmianie? Ach, ok, ten grubas co przedwczoraj.
  • Byłbym szybciej, ale połowę drogi wlekła się przede mną jakaś tłusta świnia! 

Znacie to? Nie? Nigdy w życiu nie wypowiedzieliście takich słów, ani nikt nie powiedział tak przy was? Serio? W takim razie mam dla was zła wiadomość. Jeśli faktycznie tak jest, znaczy to zapewne, że mówią tak o was. Tyle, że wtedy kiedy nie słyszycie. Zresztą, nie tylko szczupli mają monopol na nazywanie innych grubasami. Ci drudzy również nie oszczędzają tego określenia tym, którzy żyją z jeszcze większą tuszą. Każdy lubi raz na jakiś czas porządnie przytyrać grubasa.

Meanwhile, in a fat base.

Chociaż tekst kolegi M. był moim zdaniem dosyć prosty w swoim przekazie i aż biło z niego to, że autorowi kołatała się po prostu po głowie jakaś myśl (a może po prostu musiał napisać wierszówkę, kto go tam wie) i „powiedział co wiedział” to na strzały z przeciwnego obozu nie trzeba było długo czekać. Najbardziej głośny tekst pt. Żal Majaka trafił nawet na jakiś czas na stronę gazeta.pl. Autorka Marta punktuje radosną twórczość kontrowersyjnego blogera punkt po punkcie, pisząc m. in.

Gdy Majak na mnie patrzy, jest mu mnie żal. Mam poważny problem ze swoim życiem, a on nie pojmuje, w jaki sposób mogłam do tego doprowadzić. Jednocześnie stara się z całych sił mnie zaakceptować, za który to akt łaski jestem mu wdzięczna mniej więcej tak, jak Indianie Kolumbowi.
A ja Majakowi staram się po lewicowemu współczuć, choć bycie bucem to jednak jego wybór i jego życie, którego zrozumieć nie potrafię. Niestety, ponieważ (mam nadzieję!) nigdy nie byłam bucem, trudno mi się wczuć. Ale współczuję, gdyż ignorancja ogranicza ilość doświadczeń, które możemy zebrać.
Wypociny Majaka są szkodliwe na kilku poziomach (…)

Później Marta tłumaczy swoim czytelnikom coś o czym ona oraz duża część „grubych oburzonych” wie doskonale – tłusty brzuch nie jest tak naprawdę winą otyłej jednostki. To nie tak, że w pewnym momencie zacząłeś jeść więcej, niż organizm był w stanie wypalić. Nie chodzi o to, że gasisz głód słodyczami (a swoją drogą, kiedy rzucacie cukier, ćpunki?) albo ruszasz się tylko do lodówki.

Winna jest bieda, geny, współczesna medycyna oraz to, że jesteście z Radomia.

I czy to nie jest typowe tłumaczenie grubasa? 

To nie świat jest zły, to ty.

Wiele razy już pisałem ale napiszę jeszcze raz (jak każdy mężczyzna uwielbiam się powtarzać).

Większość ludzi otyłych sama jest sobie winna. Naturalnie, zdarzają się ludzie z problemami hormonalnymi, tacy, którzy przytyli w skutek choroby, podobno zdarzają się nawet tacy, którzy pochodzą z Radomia. No ale ludzie, opanujcie się. W życiu (a zwłaszcza dorosłym) tak już jest, że większość naszych sukcesów, porażek i niepowodzeń zależy (niestety) od nas samych. 

jaka jest Twoja wymówka

a jeśli nie wierzycie mi, to zaufajcie temu jamnikowi

Napisałbym nawet, że 90% osób otyłych, które znam jest takie z własnej winy, ale w sumie to nie mam pojęcia czy tak jest (statystyka nigdy nie była moją mocną stroną). Skąd to wiem? Bo wszyscy opowiadają o złych genach, problemach z hormonami i o tym, jak zostali skrzywdzeni przez los – a praktycznie nikt nie podjął żadnej próby aby z tym walczyć!

  • Ile osób, które opowiadają o problemach z hormonami było z tym tematem u lekarza?
  • Kto z tych, którzy narzekają na słabą przemianę materii spróbował wdrożyć jakaś dietę?
  • Ile z osób, które narzekają na brak ruchu spróbowało poświęcić na niego chociaż 15 minut dwa razy na tydzień?

Opowieści o osobach, których tuszy winny jest lekarz, który nie zalecił właściwej kuracji są jak czarna Wołga, która porywa dzieci albo jak uczciwy polityk – każdy o nich słyszał, ale nikt nikogo takiego nie zna. I nie pozna. Bo lepiej narzekać na zły świat niż wziąć się za siebie.

A, zapomniałem dodać. Blogerka Marta też jest gruba. Dziękuję, dobranoc.

Deal with it! 

Tak już na tym świecie jest, że niektóre rzeczy są po prostu niesprawiedliwe. Zachód jest bogatszy niż wschód, po nocy następuje dzień a weekend ma tylko dwa dni. To samo tyczy się też aktualnych wzorców piękna – bardziej ceniona jest szczupła i wysportowana sylwetka niż gruby, falujący bebzon. Czy słusznie? Przecież nie tak dawno (czymże jest kilkaset lat wobec wieczności) za atrakcyjne uważało się osoby przy kości – które kojarzyły się z zamożnością i bogactwem. Dziś sytuacja się odwróciła – nie trzeba już być bogatym aby móc być grubym. To potrafi praktycznie każdy. Ale za to, aby utrzymać szczupłą i wysportowaną sylwetkę trzeba się już niestety trochę namęczyć. I może to właśnie dlatego to taki wygląd jest kojarzony z atrakcyjnymi, pożądanymi ludźmi?

Być może podświadomie nagradzamy w myślach tą ciężka pracę, która trzeba było w to włożyć?

Ale dość tych dywagacji. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to przeczytajcie sobie tekst Krzysztofa Majaka oraz ripostę Marty Paciorkowskiej

Za pierwszy tekst autor zdążył już przeprosić, autorka drugiego za nic przepraszać nie musi, bo przecież to nie ona jest winna, to zły świat, który nie rozumie problemów grubasów. 

A potem albo wybierzcie swoją stronę barykady, albo po prostu przejdźcie nad tym do porządku dziennego.

I zróbcie tak, abyście nie musieli już dłużej ze swojej tuszy tłumaczyć się sami przed sobą. I aby nikomu nie musiało być żal, gdy was widzi. Wtedy na pewno poczujecie się lepiej.

Autor - jacekEs

18 lipca, 2014

Sprawdź też…

17 komentarzy

  1. Majka

    Może wpierw kilka słów o mnie. Od 14 roku życia musiałam się pilnować z jedzeniem i katować dietami. Jak tylko pozwoliłam sobie jeść przez miesiąc jak normalni ludzie, to miałam 5kg do przodu.Wtedy była dietka zrzucałam 5kg i pilnowałam by nie przytyć. Przyzwyczaiłam się od tego ,że taki mam metabolizm i nie mogę żreć tyle ile np. moja chuda siostra,która wciągała tony krówek i kalorycznego syfu,bo chciała przytyć.Reasumując, są ludzie ,którzy mogą zeżreć tira i grama nie przytyją. Są tacy,którzy tyją od patrzenia na żarcie. Jak ja :) I nie ma co się użalać,tylko jeść tyle,by nie tyć. Dodam,że od 15 lat choruję na PCOS, mało fajny zespolik,zaburzenia hormonalne, hormony aplikowane,po operacji i przed drugą,której się boję jak cholera. To ma ogromny wpływ na moją skłonność do tycia, to fakt. 10 lat temu obudziłam się z ręką w nocniku,z nadwagą 10 kilo. Zastosowałam Atkinsa, chudnąc w miesiąc 10 kilo :) Rok temu rzuciłam palenie i zamieniłam na zozole,takie cukiereczki musujące i orzeszki solone i … Przytyłam 15 kilo! Ale to moja wina! Znając swój organizm,trzeba było dupe na rower wrzucić a nie żreć! od 2 dni jestem znowu na Atkinsie i tak znalazłam tego fajnego bloga. Można się chwilę poużalać na d sobą,można się tłumaczyć, ale jak długo ? Pozdrawiam grubasów, chudasów i całą resztę .I oczywiście Ciebie Jacku :))

    Odpowiedz
    • jacekes

      Niestety, takie życie – jedni mają łatwiej, a inni trudniej – ale podoba mi się jak podchodzisz do sprawy – wiesz, że po prostu trzeba zakasać rękawy a sylwetka sam,a się nie zrobi. I to już jest 99 % sukcesu :) Mam nadzieję, że podczas operacji wszystko będzie OK. Trzymaj się Majka :)

      Odpowiedz
      • Majka

        Dzięki serdeczne. Będę na bieżąco informować o rezultatach walki z sadłem na stronce poświęconej Atkinsowi :)

        Odpowiedz
    • Edit

      Droga Majko! Mam taki sam problem! No może nawet ciut gorszy przy wzroście 150 mam 100kg, chyba nie musze ci pisać jak sie czuję i wyglądam.
      Mam 47 lat i z otyłością walczę od dziecka , tak jak z przykrymi komentarzami lub ze zwyklym. hamstwem.Nie mam juz złudzeń i wiem że niewiele juz zmienię.To nie tak , że poddalam się ale pewnych procesów ktore zaszły szczególnie w moim wyglądzie nie da sie juz zmienić.Staram się nie tyc juz wiecej i próbuje dopasować swoja tusze do życia i codzienności z którą muszę sie mierzyć.Nie próbuje sie usprawiedliwiać,kiedyś zupelnie przypadkiem trafilam na psychologa, ktory zapytal mnie przed czym lub przed kim tworzę barierę ochronną( ta barierą jest moja otyłość).Po dość dlugiej terapii doszlam do wniosku, ze na to kim sie stałam nie tylko fizycznie ale i psychicznie wplyw mialo moje dzieciństwo, a wlasciwie jego brak i toksyczna matka.
      Nie usprawiedliwiam swojego wyglądu, to nie tak ze dobrze sie czuję w swoim ciele.Jesem w pułapce i nie umiem z niej wyjść.
      Jednak uważam, ze każde przykre doświadczenie zwlaszcza we wczesnym stadium rozwoju zostawia na nas bolesne piętno jeżeli nie w psychice to w wygladzie na pewno.

      Odpowiedz
  2. wróżka

    Naprawdę, nie musicie być tacy nieuprzejmi. Często zdarza się, że niektórzy ludzie np. odreagowują problemy psychiczne poprzez objadanie się, czego skutkiem może być otyłość. Zazwyczaj takie osoby czują się okropnie i zapewniam, że nie potrzebują tego typu „motywujących” artykułów, czy komentarzy. I żeby nie było, nie, nie jestem gruba, mam zaburzenia odżywiania i znaczną niedowagę.

    Odpowiedz
    • jacekwasowicz

      Droga Wróżko,
      zależy co rozumiesz pod hasłem „uprzejmość”: uprzejme powiedzenie prawdy obżarciuchom czy uprzejme im słodzenie? Troska o ludzi i ich problemy to jedno, a troska o niezakłamywanie PRAWDY to drugie. Czy pozwoliłabyś, by „dzięki” Twoim miłym słówkom ktoś poczuł się komfortowo ze swoim problemem tycia? Uważasz to za moralne?

      Odpowiedz
    • jacekes

      @Wrózko,
      Bardzo dobrze odpowiedział Ci Jacekwasowicz – to nie jest nieuprzejmość, ja po prostu chcę otworzyć kilku(nastu?set?) osobom oczy.
      Problemy z hormonami, zaburzenia odżywiania – takich osób jest kilka w tłumie tych, którzy wmawiają sobie choroby aby ukryć swój brak konsekwencji i psychiczną niemożność do działania.
      Nie, żebym sam był lepszy, ale na własnym przykładzie z przyszłości wiem, że się da. A zdążyłem już samozdiagnozować u siebie nadczynność tarczycy – wszystkie objawy na nią wskazywały, a okazało się, że po prostu jestem gruby i trzeba było schudnąć 20 kilo :)

      Odpowiedz
      • jacekwasowicz

        CYT.: „na własnym przykładzie z przyszłości”!? A przypadkiem nie z przEszłości…? :-)
        Ale jeśli tak, to z kolegi rzeczywiście wróżek nieziemski. ;-)

        Odpowiedz
      • jacekes

        @jacekwasowicz – masz mnie – naturalnie chodziło mi o przeszłość, ale jestem pewien, że w przyszłości też nie raz popełnię te same błędy :P

        Odpowiedz
  3. Natalija

    nie ma co zwracać uwagi na biadolenie ludzi jak blogerka Marta. Grubi zawsze będą marudzić – bo są grubi:)

    Odpowiedz
    • jacekwasowicz

      No jasne, że będą marudzić. I to jak, Natalijo. Tylko że jeśli ich pisane bzdury zignorujesz, ktoś otyły w potrzebie to przeczyta, Twojej/mojej/czyjejś riposty nie znajdzie i wbije sobie do głowy, że „to nie jego wina”. Świata nie zbawimy, ale jakiegoś potrzebującego może..? :-)

      Odpowiedz
  4. jacekwasowicz

    Ja zaś od siebie dodam, że gdy pojawiłem się na blogu owej pożal-się-Boże-blogerki Marty z kilkoma wpisami, otrzymałem od niej wiązankę niewybrednych przytyków, insynuacji, bo że „się nie znam” to było dla niej oczywiste. Innym też się oberwało, np. „łos” (pisane jako „los”), „troll” itp. Nie było tam merytorycznej dyskusji, odniesienia się do zarzutów, bo „nie chce mi sie i nie musze” – były za to (i są, do sprawdzenia) powyższe insynuacje, demagogie i podobne rozmydlania tematu. A babka, co ciekawe, jest weganką! Ale Boże, co ona tam musi jeść!? Wszak cukier też jest bez kości. ;-)
    Tak więc wiedzy fachowej prawie zero, za to pijar o niebo lepszy, a to już jest niebezpieczne – coś jak mix Stalina z Hitlerem.
    Acha – a gdy postanowiłem nie składać broni i na owe „uwagi” odpisać – co wtedy? Wtedy okazało się, że dodawanie postów na jej blogu mam uniemożliwione.
    Pytanie o jedną rzecz nasuwa się samo: CO prawdy się nie boi? :->

    Odpowiedz
    • jacekes

      Serio, ona jest weganką? Wow.. Ale faktycznie, buraki i trzcina cukrowe to też produkty wegańskie :) A co do durnych odpowiedzi i blokowania komentarzy to cóż.. bez komentarza :) Z jednej strony blogerzy szczycą się swoją niezależnością i wolnością wypowiedzi a z drugiej strony ktoś taki blokuje komentarze innym. Smutne i śmieszne. Ale bardziej śmieszne :)

      Odpowiedz
      • jacekwasowicz

        Śmieszne, to prawda, ale i niebezpieczne. Teraz wygląda na to, że swoimi argumentami „zamknęła mi usta”, że tak mi dowaliła, że „aż zaniemówiłem”. :-/

        Odpowiedz
  5. littlelycheeLychee

    Większych bzdur jak tłumaczenia Marty P. (i to jeszcze moja imienniczka…) dawno nie czytałam. Mam niedoczynność tarczycy i schudłam 34 kg. Jak się chce to można wszystko. A z Majakiem się zgadzam – też mi żal takich ludzi, bo tylko szukają usprawiedliwienia na swoje lenistwo.

    Odpowiedz
    • jacekes

      Proste. Ty masz problemy z tarczycą a dałaś radę – szacunek. Ale śmieszy mnie, jak pod każdym artykułem o tym, że ludzie coraz bardziej się zapuszczają od razu ponad połowa to głosy osób, które były by chude, gdyby nie tarczyca/hormony/kosmiczna energia… A to, że żrą na potęgę jakoś im umyka.

      Odpowiedz

Odpowiedz jacekwasowicz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d