Okazuje się, że plotki, jakoby 35 Szczeciński Półmaraton Gryfa był za krótki były prawdziwe!
Wczoraj, na kilku szczecińskich portalach gruchnęła informacja o błędzie, jaki popełnił atestator trasy szczecińskiego półmaratonu.
Osoba, która była odpowiedzialna za zmierzenie i potwierdzenie tego, że trasa 35 Półmaratonu Gryfa ma wymagane 21 km i 97 metrów długości źle zaznaczyła na mapach przebieg trasy – i przez ten błąd, popełniony podobno w okolicach Wałów Chrobrego, wszyscy uczestnicy biegu (Ci, którzy wybrali dłuższą trasę) zamiast pełnego półmaratonu pokonali „jedynie” 20 km i 500 metrów.
Fora internetowe i Facebook zawrzały. Porażka? Kompromitacja? Czyżby Szczecin nie miał szansy wybić się na biegowej mapie Polski? Co to wszystko oznacza dla zawodników?
Ano mniej więcej tyle, że wyniki, które osiągnęli są nieważne. Jeśli więc 31 sierpnia 2014 biegliście jak jeszcze nigdy dotąd i pobiliście swój życiowy rekord o 5, 10 czy 15 minut – to wszystko nieprawda. 35 Półmaraton Gryfa nie był półmaratonem, więc wszystkie Wasze osiągnięcia się nie liczą. Rekordu nie było. Rekordowej formy nie było.
Chwila… Co ja majaczę?
Drodzy moi. Może to co teraz napiszę nie przysporzy mi popularności, ale jeśli mam być z Wami szczery, to z punktu widzenia biegacza amatora, to, czy ostatniego dnia sierpnia pobiegłem 500 metrów więcej czy mniej totalnie mi wisi i powiewa.
Dopóki pod moimi drzwiami nie pojawią się żadni smutni panowie, którzy będą chcieli odebrać mi medal za udział w biegu – do tego momentu mam to totalnie w…. No nie powiem gdzie to mam.
Bo czy to, że trasa była pół kilometra za krótka oznacza, że nie pokonałem 20 kilometrów w czasie, który pozwolił mi ustanowić mój życiowy rekord? Nie oznacza. Gdyby trasa była 500 metrów dłuższa też skopał bym dupę dwóm godzinom.
Czy gdyby bieg był 50 000 cm dłuższy miałbym szansę stanąć na podium, ustanowić rekord Polski (albo chociaż Szczecina) w kategorii „kolesie po trzydziestcez małą nadwagą i sporą łysiną”? Myślę, że to również nie było by możliwe.Po pierwsze – akurat w tej grupie panuje ostra rywalizacja (trzydziestolatkowie FTW), i biegli w niej goście, którzy nie dali mi żadnych szans; a po drugie – czy to tak naprawdę jest ważne?
Gdy biegłem, na trasie widziałem mnóstwo uśmiechniętych twarzy. Kibice kibicowali, biegacze biegli, rolkarze wkurzali się oraz innych (serio rolkarze, może i jesteście w porządku ale akurat na Gryfie zaleźliście mi za skórę). I nie zapomnę tego dopingu, gdy dobiegałem do mety a z boku dopingowało mnie kilkaset osób- tych, którzy już dobiegli i tych, którzy przyszli tylko popatrzeć.
Jakiś miesiąc temu napisałem, że być chyba jestem stronniczy (może dlatego, że impreza ma miejsce w moim ukochanym Szczecinie a może po prostu dlatego, że szybko zapominam o problemach a miłych chwilach lubię pamiętać) – ale 35 Półmaraton Gryfa był jak do tej pory najfajniejszym półmaratonem w jakim brałem udział.
I uparcie zdania nie zmienię.
Czyli w takim razie..
Nic się nie stało, biegacze nic się nie stało?
Ależ stało się! Mimo wszystko, ktoś tu konkretnie dał ciała. A ktosiem tym jest atestator, który w ramach swojej pracy, jaką było dokładne wymierzenie trasy szczecińskiego półmaratonu pomylił się i wyznaczył ją tak, że była za krótka. Fakt, organizatorzy mogli sprawdzić to jeszcze raz – ale odpowiedzcie sobie sami na pytanie – czy jeśli zlecacie wykonanie jakiegoś zadanie fachowcowi to po to, aby po nim sprawdzać i poprawiać? Czy może właśnie po to, aby załatwił on sprawę jak trzeba i aby problem można było skreślić z listy zadań do wykonania?
Ja osobiście, kiedy odbieram auto z warsztatu nie wjeżdżam z nim od razu na kanał i nie przeprowadzam naprawy drugi raz (chociaż akurat do mechaników samochodowych zaufanie mam bliskie zera). Po prostu stwierdzam, że auto jest sprawne. Tak samo postąpili organizatorzy półmaratonu. A że w tym przypadku „mechanik” zawalił sprawę? Cóż, to musiało zakończyć się wypadkiem – na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych...
Nie zrozumcie mnie źle – nie mam żadnego powodu ani nawet chęci, aby bronić organizatorów. Śmieszy mnie tłumaczenie, że skoro wszyscy dostali koszulkę techniczną, medal, kilka ulotek i talon na balon (bo nic więcej nie było w pakietach startowych) to wg. organizatora wszystko jest OK i nie ma nawet opcji, aby myśleć o zwrocie kosztów lub jakimś innym zadośćuczynieniu.
Po prostu nie potrafię pojąć, dlaczego kolektywnie krytykujemy imprezę, która niecały miesiąc temu przyniosła wszystkim tyle radości i pozytywnych emocji.
A jeśli z perspektywy czasu czujecie, że organizacja zawiodła – to przecież nic nie jest na zawsze. Nie jest powiedziane, że 36 Półmaraton Gryfa musi być zorganizowany przez te same osoby, na tej samej trasie i powielić te same błędy. Zresztą – zbliżają się wybory, więc zamiast obserwować, jak politycy próbują sobie wykupić kolejną kadencję we władzach naszego miasta za pomocą remontu kilku ulic w centrum – może warto zainteresować ich problematyką przyszłego półmaratonu? W końcu w tym roku wystartowało prawie 2 tysiące osób – taka ilość głosów to już konkretna siła.
A teraz wybaczcie, idę popatrzeć na swój medal.
PS: Ale wiecie, gdybym dobiegł pierwszy, to pewnie konkretnie bym się wkurwił. Jak to dobrze czasami nie być najlepszym ;)!
A ja się z Tobą zgadzam – biegłam dla przyjemności, podobało mi się i było super :) A za rok biegnę jeszcze raz, może spotkam cię na trasie ;)))
Jacek to nie jest tak jak mówisz. Jeżeli ktoś biegł rekreacyjnie to OK, ale jeżeli ktoś ułożył sobie konkretny plan treningowy pod ten bieg bo miał robić życiówkę i trenował przez tygodnie bądź nawet miesiące to już nie jest OK. Poza tym niedociągnięć organizatora było więcej – wąska trasa w wielu miejscach, rolkarze mijający się z biegaczami (czyt. czasem wpadający w biegaczy), izotonik do picia w którym wcześniej leżały gąbki do wycierania potu etc.. To nie był dobrze zorganizowany bieg bez dwóch zdań. Miałem okazję brać udział w innych większych i mniejszych imprezach w dużych miastach i z takimi niedociągnięciami się nie zetknąłem. Co więcej, co roku są konkretne wpadki organizacyjne a DEZORGANIZATOR to jak był tak i jest ten sam. A i notabene on twierdzi, że ten bieg to jeden z najlepszych w Polsce. No comment. Pozdrawiam
Masz rację – wszystko zależy od podejścia i nie będę z tym polemizował. Ale zastanawia mnie to, że skoro organizator znany jest z tego, że co roku musi być coś nie tak, to jak to się dzieje, że rok w rok ta osoba organizuje więcej i więcej imprez? A co do braku autokrytycyzmu u niektórych osób… To chyba Pan o którym tu myślimy ma już taki znak rozpoznawczy:-)
Trudno powiedzieć o co tym myśleć… jeśli ktoś potraktował ten bieg profesjonalnie, tzn. zamierzał zdobyć jakieś punkty czy coś takiego to faktycznie może czuć się oszukany. Ale jeśli ktoś biegł bardziej dla zabawy to co za różnica?
czyli co, pomylili się, nie ma tematu, coco jumbo i do przodu? Zapominamy o sprawie?
Wiesz Piotr, czytam te komentarze, które pojawiają się dookoła i widzę, że ludzie nie mają największego żalu o to, że bieg był za krótki. Większość osób najbardziej zabolało to, że organizator totalnie wyjebał na ten fakt, całą odpowiedzialność wziął atestor a organizatorzy uznali, że nic się nie stało. Ja początkowo (tak zresztą napisałem w tekście i nie będę tego zmieniał bo biorę odpowiedzialność za swoje słowa) też uważałem, że wina jest po stronie atestora. A teraz zaczynam na to patrzeć trochę inaczej i dziś pewnie napisał bym tekst o mocniejszej wymowie.