Kiedy na początku tego roku parkowałem pod drzwiami Adidas Supernova Glide Boost 6 liczyłem, że jako główne buty biegowe posłużą mi przynajmniej rok. Cóż, chciałem dobrze a wyszło.. Wyszło tak, że od kilku miesięcy na ich miejscu stoją już Nike Air Zoom Pegasus 31.
Od tego czasu zdążyłem w nich już nieco pobiegać – tak więc najwyższy czas w końcu coś o nich napisać. Przygotujcie więc filiżankę aromatycznej kawy (ewentualnie herbaty, ale każdy, kto nie pije kawy jest w moich oczach podejrzany), usiądźcie wygodnie, bo oto nadchodzi recenzja. Będzie to bowiem..
Nike Air Zoom Pegasus 31 – moja recenzja po 300 kilometrach
Zacznę nieco inaczej niż zawsze, bo nie od wyglądu buta tylko od historii. Podobno seria Pegasus jest najstarszym modelem biegowym produkowanym przez Nike, obecnym na rynku od lat 60 ubiegłego wieku. Numer 31 w nazwie buta nie jest więc przypadkowy – to faktycznie już trzydziesty pierwszy model wypuszczony przez Nike pod wspólną nazwą Pegasus. Swoją drogą – zdjęcia poprzednich modeli dają niezłe pojęcie o tym jak ewoluowały buty do biegania na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

Nike Air Pegasus 1 istniał jeszcze przed powstaniem internetu – więc to nieco podejrzane, że jego zdjęcie odnalazłem po jakichś 3 sekundach szukania w Google.
Na tym chyba zakończę wykład – historii mówimy więc dziękujemy i wracamy do teraźniejszości oraz dostępnych w sklepach Nike Air Zoom Pegasus 31. Czas odpowiedzieć na standardowe już pytanie pytanie..
1. Ale jak to wygląda?
najnowsze technologie, najlepsza amortyzacja ani nawet uścisk dłoni papieża nie pomogą – nie kupię buta, który mi się nie podoba. A nowe Pegasusy od Nike mi się podobają – i to bardzo.
Stonowany, ciężki do zabrudzenia kolor został złamany przez oczojebną łyżwę Nike oraz wyraziste wstawki – co buduje bardzo fajne pierwsze wrażenie (drugie zresztą też).
Drugą rzeczą, która zawsze podobała mi się w butach Nike – są one tak zbudowane, że pomiędzy tą częścią gdzie mieści się śródstopie a częścią na palce nie ma wyraźnej granicy – przód buta ma nieco bardziej trójkątny kształt ni to ma miejsce w przypadku butów innych producentów – co daje wrażenie, że but jest mniejszy i zgrabniejszy niż to ma miejsce w rzeczywistości.
Swoosh (znaczek Nike) przeniósł nie ze środkowej części buta do tyłu aby zrobić miejsce na gumowaty nadruk, który nie dość, że fajnie się prezentuje, to jeszcze wygląda jakby dodatkowo wzmacniał buta od zewnątrz.
Podeszwa buta, jako element który ogląda się stosunkowo najrzadziej została zaprojektowana minimalistycznie. Zapewne, gdyby spytać znawców tematu okazało by się, że akurat taki kształt ma specjalne znaczenie dla komfortu biegania, ale ja akurat fachowcem nie jestem:)
Fajnie przemyślano odblaskowe wstawki w tylnej części butów – na co dzień niewidoczne – przy odpowiednim oświetleniu rozbłyskują białym światłem. Czegoś takiego nie może przeoczyć kierowca samochodu, który zbliża się z tyłu do biegacza mającego na nogach Pegasusy 31.
2. Stopa dopieszczona
Pierwszą rzeczą, którą czuje się po założeniu buta na stopę jest cholewka. A bardziej to, jak dobrze dopasowuje się ona do stopy. Ludzie z Nike sprawili, że chociaż cholewka nie jest ani wyższa ani mocniej napchana gąbką (dzięki czemu jest bardziej przewiewna) niż w innych butach biegowych to świetnie trzyma stopę. Jest to głównie zasługa jej większej sztywności i dobrego wyprofilowania.
But jest w środku wygodny, nawet nałożony na gołą stopę nigdzie nie uciska. Po wyciągnięciu wkładki, oczom ukazują się solidne szwy, które dają nadzieję, że nawet po przebiegnięciu wielu setek kilometrów buty nie będą się rozpadać.
Po zrobieniu pierwszego kroku od razu czuje się drugą mocną stronę tych butów – amortyzację. Pod piętą biegacza wyposażonego w najnowsze Pegasusy znajduje się bowiem poduszka gazowa Zoom Air.
Szczerze mówiąc, nigdy w życiu nie miałem jeszcze butów wyposażonych w powietrzną poduszkę pod piętą – i to uczycie bardzo mi się podoba. Pięta jest doskonale amortyzowana – jest to szczególnie odczuwalne na twardych nawierzchniach. Dzięki zastosowaniu nowej konstrukcji poduszki oraz wypełnieniu jej gazem jest ona mniejsza, co sprawia, że przetoczenie stopy z pięty na palce podczas biegu jest szybsze i bardziej naturalne niż w butach z wyższą piętą.
Po zakupie trochę ubolewałem, że w przeciwieństwie do Adidas Boost gdzie o lepsze wybicie (i szybszy bieg) dba pianka Boost umieszczona także w przedniej części buta – w Pegasus 31 nie ma żadnej kosmicznej technologii ukrytej pod palcami. Ale skoro buty były już na nogach nie traciłem czasu na myślenie o tym czego mi w nich brakuje, tylko sprawdziłem jak sprawują się w swoim naturalnym środowisku – czyli podczas biegu.
3. A biega się w nich…
…Doskonale. Dla biegacza – amatora takiego jak ja, który zwykle wybiera twarde nawierzchnie buty są po prostu świetne. Dobrze trzymają stopę z przodu, od tyłu i po bokach. Bardzo dobrze amortyzują a mocne odbicie z pięty sprawia, że pozwalają na szybki i pewny bieg. Amortyzacja ma też wpływ na to, że moje kolana, które lubią sprawiać mi różne (nieprzyjemne) niespodzianki – jakby się ostatnio nieco uspokoiły. Oczywiście nie twierdzę, że jest to tylko i wyłącznie zasługa butów – ale na pewno dają one dużo wyższy komfort biegania niż buty bez poduszki Air Zoom.
Gdybym był nadmiernym optymistą, mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że od kiedy biegam w Nike Air Zoom Pegasus 31 poprawiło się moje średnie tempo – w końcu zacząłem osiągać średnie czasy w granicach 5:30 min/kilometr – ale wiem, że nie było by to możliwe bez treningów, więc zasługę przypisuję raczej sobie niż butom.

zupełnie nie na temat, ale wrzucam zdjęcie języka – nie wiem co przedstawia ten obrazek ale motywuje mnie do walki o wyniki
Czy ten but ma w takim razie jakieś wady? Nie byłbym przecież sobą, gdybym takich nie znalazł. A raczej to wada znalazła mnie – gdy biegłem w nich podczas Szczecińskiego Półmaratonu Gryfa na samym początku lekko pokropił deszcz. Wtedy to buty zaczęły dość mocno ślizgać się po bruku. Nie potrzebowałem wprawdzie łapać równowagi jak na lodowisku – ale musiałem dużo bardziej skupić się nad tym jak stawiać kroki. Trochę to dziwne w przypadku butów, które są przecież przeznaczone na twarde nawierzchnie..
A jeśli już mowa o podłożu – swoje Nike zabrałem również na kilka biegów do lasu. Sprawdziły się tam całkiem nieźle, lecz z dwoma wyjątkami. Pierwszą sytuacją w której średnio dawały sobie radę było błoto, które zalegało na ścieżkach – było ślisko!. Drugi raz nie byłem z nich zadowolony na zbiegach z górki – wyczuwałem jakby nie do końca dokładnie trzymały stopę podczas zbiegu. Być może powinienem mocniej zawiązać buta?
A może to po prostu buty na asfalt? Tak, to chyba to.
4. Ile kosztują i dlaczego aż tyle?
Jako najnowszy model z linii Pegasus buty oznaczone numerem 31 do najtańszych nie należą. Cena na świecie to 100 dolarów, w Polsce naturalnie jest nieco (ale nieznacznie) drożej i za buty trzeba u nas zapłacić od 359 do 460 złotych. Warto więc dobrze poszukać, bo w zależności od wyboru sklepu można zaoszczędzić prawie 100 złotych.
Niestety – wysoka cena jak zawsze składa się z kilku rzeczy – marki, nowości oraz jakości. W przypadku tego modelu można śmiało napisać że nie przepłacamy za te dwie pierwsze pozycje – buta oceniam naprawdę wysoko.
5. Warto?
Zdecydowanie tak. Nike Air Zoom Pegasus 31 nie są może najtańszymi butami dostępnymi na rynku, ale za cenę, jaką przyjdzie Wam za nie zapłacić dostaniecie solidnego, trwałego (jak na razie moje buty po wyczyszczeniu wyglądają jak nowe) buta z doskonałą amortyzacją. Miłym dodatkiem niech będzie to, że przy tym wszystkim te buty są po prostu ładne.
Po przebiegnięciu w nich 300 kilometrów z czystym sumieniem stwierdzam: Nike Air Zoom Pegasus 31 pomimo swoich nielicznych wad są naprawdę fajne! Trialowcy, wyczynowcy i leśne dziki, którzy od twardego asfaltu wolą błoto i żołędzie zapewne i tak ich nie wybiorą – ale wszystkim miejskim biegaczom będą się one doskonale sprawować.
A jeśli po przeczytaniu tej recenzji macie jakiś niedosyt, chcielibyście wiedzieć więcej lub macie po prostu ochotę podzielić się swoimi opiniami o najnowszych Pegasusach – czekam na Wasze komentarze.
Do. jakiego rodzaju stopy buty są odpowiednie?? Moja lewa stopa supinuje teraz biegam w nike run2 i nadchodzi czas na nowe. czekam na odp
dodam ze zrobiłem w nich juz ponad 1200km i w sumie to nienarzekałem po za pecharzami które mi sie robiły;p
Mam i ja. Szkoda trochę. Po poza tym buty są na prawdę wygodne. Przebiegłem w nich też koło 300km i poza tym, że po 10km z boku poduszki palcow potrafi zrobić się „bombel”. Pod dwóch dniach schofzi, ale jest pewien niedosyt. Fajna amortyzacja, biega się super, ale sam nie wiem.
@Adam – ja nie miałem takiego problemu. Albo inaczej – mam ten problem czasami w różnych butach. Stawiam, że to bardziej wina skarpet niż butów
które buty lepsze: te czy ADIDAS SUPERNOVA GLIDE 6 BOOST?
Zuza, jak się nad tym zastanowić to Pegasusy 31 nadal używam , a Glide Boost 6 stoją w szafie. Więc chyba jednak Nike
„Bardzo dobrze amortyzują a mocne wybicie z pięty sprawia, że pozwalają na szybki i pewny bieg” – jak można wybić się z pięty podczas biegu?
Robbie77 – jeśli nie wiesz jak wybijać się z pięty, to znaczy, że nie jesteś biegowym ninja ;) a tak na serio, to chodziło mi naturalnie o odbicie, poprawiam, dzięki.
Zachęcam do umieszczenia opinii wraz e zdjęciami w serwisie http://www.ocen-buty.pl. Serwis agreguje opinie biegaczy o butach do biegania.
Nie wiem o co chodzi z tym znaczkiem, widzialam pegasusy 31 w sklepie, jedna pare mam w domu i zadna para tego modelu nie ma takiego znaczka ;) moze to podrobki z allegro? ;)
@Lilka – z jakim znaczkiem? Tym na języku?
cześć, widziałem tą wersję kolorystyczną w gosporcie. z poszukiwań w necie wynika, że jest to jakaś limitowana edycja.
jakoś nie mogę się przekonać do NIKE jako butów biegowych. Dla mnie to taka marka fashionowa a nie sportowa.
Kaasiula – a ja w drugą stronę – jakoś nie mogę się przemóc i nawet przymierzyć Brooks’ów Asics i innych temu podobnych marek. Siedzi we mnie ukryty dresiarz i zawsze wybieram między Nike a Adidasem :)
Pewnie dlatego,że powstała jako marka do biegania, przez biegacza dla biegaczy. Niek ma ogromny marketing, ale trudno zarzucić ich butom biegowym, że nie służą do biegania tylko wyglądania. Niestety mnóstwo „dresów” tak wypozycjinowalo ich buty. Tyle, że im potrzebna była łyżwa na bucie i nie ważne czy był to model biegowy, koszykarski, do podnoszenia ciężarów czy do… krykieta. Łyżwa to łyżwa.
Podobnie miłem do New Balace, aż je ubrałem. Ale akurat w tych pegasusacj fajnie się truchnta.
@adam – dokładnie – każdy dopisze sobie swoją ideologię :) i to niezależnie od wszystkiego
Pegasusy jedynki mam do chodzenia. Najwygodniejsze buty jakie kiedykolwiek miałem razem z Flyknit racer2.