W życiu tak jest, że jedno się kończy a drugie się zaczyna.
Dziś będzie o czymś, co się skończyło, czyli o
Biegowym Grand Prix Szczecina 2014 – 2015 Maratończyk Team
Stali czytelnicy (są tu tacy?) wiedzą, że Grand Prix Szczecina darzę szczególnym uczuciem – to tutaj wykręcałem swoje pierwsze 30 minut na pięć kilometrów i teraz, po dwóch latach biegania nadal wykręcam tu swoje 30 minut na 5 kilometrów (do dobra, niecałe 26 minut, ale to nadal czyni mnie człowiekiem, któremu obcy jest treningowy postęp).
Teraz, gdy zakończyła się kolejna seria biegów GP, nie będę jak zawsze do tej pory relacjonował tego, co działo się na ostatnim biegu. Jeśli dokładnie chcecie wiedzieć, zajrzyjcie do galerii zdjęć, które podlinkowałem dalej w tekście.
Dziś, gdy na jakiś czas trzeba będzie pożegnać się z biegami Grand Prix Szczecina czas na małe podsumowanie.
Dzięki pogodo!
Jak do tej pory Grand Prix jeszcze nigdy nie zawiodło mnie pod względem pogody – czy to lato, jesień czy zima – podczas biegu padało tylko raz i to właśnie wtedy, kiedy nie chciało mi się wstać z łóżka (HAHAHA – złowieszczy śmiech – inni biegali a ja się grzałem pod kołdrą).
Poza tym jednym wybrykiem aura zawsze jest dla tej imprezy łaskawa. Nie inaczej było i tym razem – chociaż od soboty zapowiadało się na burzę to pomiędzy 11 a 12 pogoda była w sam raz na bieganie.
Raz jeden jedyny aura starała się nam trochę dokopać, gdy cała droga na trasie GP była zmrożona mocniej niż arena przed programem Gwiazdy Tańczą na Lodzie. Na szczęście wszyscy dali wówczas radę a wspomnienia jakie mam z tego biegu są nie do wyjęcia.
Dzięki Paniom z wielkiego zielonego namiotu!
Maratończyk Team. Te dwa słowa wywołują wśród szczecińskich biegaczy mieszane uczucia. Jedni ciągle wspominają niesławny 35 Półmaraton Gryfa, który okazał się nie być półmaratonem, inni wręcz przeciwnie – cenią sobie te imprezy organizowane od lat w Szczecinie. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy i w biegach tego organizatora uczestniczę chętnie i często. Znowu – sam nie wiem czy to z sentymentu, czy może jest w nich coś specjalnego?
Pamiętajcie, że kiedy myślicie o Maratończyk Team warto wspomnieć nie tylko głównego sprawcę zamieszania, ale ciepłe słowa należą się też wszystkim innym osobom, które starają się abyśmy mogli spokojnie pobiec, dobiec i cieszyć się swoimi czasami. W tym miejscu chciałem podziękować Paniom z zielonego namiotu, które są zdecydowanie najsympatyczniejszymi osobami które zajmują się numerami startowymi jakie do tej pory spotkałem na biegach. Zawsze uśmiechnięte, zawsze sympatyczne i z niezwykle silnymi kręgosłupami – w końcu muszą dźwigać te dzięgi, którym płacimy za start. A, i gdyby nie one, na wczorajszy bieg zapisałbym się dwa razy (zapomniałem, że zarejestrowałem sięprzez internet) a tak kryzys zażegnany i dobrze – bo gdzie ja bym przypiął dwa numery?
Dzięki biegacze!
Bo nie oszukujemy się – gdyby nie biegacze, nie było by tej imprezy. Uczestnicząc w Grand Prix przez ostatnie kilka lat widzę dookoła zarówno twarze stałych bywalców, jak i zupełnie nowych osób.
Dla jednych start w tym biegu staje się rutyną, inni rezygnują, przenosząc się na bardziej „wymagające” imprezy (jakiś tam Orlen Marathon, phi) ale za każdym razem jest też sporo nowych twarzy, dla których start w biegu to początek przygody z bieganiem w ogóle. Mam nadzieję, że zostaniecie z tymi zawodami na dłużej!
Dzięki i chwała fotografom!
Biegliście ostatnio w jakiejś imprezie poza granicami naszego miasta? Jeśli tak, to czy zanim dotarliście do domu czekał już na Was na facebooku album ze zdjęciami z biegu? Nie – no właśnie – a w Szczecinie tak to dokładnie wygląda. Dzięki noana&aero photo oraz dulny foto zawsze, po każdym biegu, który odbywa się w Szczecinie możemy się cieszyć profesjonalnymi zdjęciami ZUPEŁNIE ZA DARMO.
Ot, wystarczy klik na facebooku. Jeśli to nie jest zajebiste to ja nie wiem co jest. Tutaj i TU znajdziecie zdjęcia z ostatniego biegu Grand Prix Szczecina. A teraz porównajcie to sobie z miniaturkami Foto Maratonu, przez które cierpiąc przeklikujecie się po biegach w Poznaniu, Wrocławiu czy Warszawie. Tak wiec – jeśli jeszcze nie macie w polubionych tych dwóch facebookowych profil to najwyższy czas nadrobić zaległości.
A teraz byle do września
Bo to właśnie wtedy odbędzie się kolejny bieg z serii. Mała przerwa pozwoli trochę odpocząć od nieco już oklepanego schematu zawodów i znowu nabrać apetytu na bieganie po ścieżkach lasku Arkońskiego. Tymczasem, organizatorzy zapowiadają oficjalne podsumowanie cyklu (może w końcu wylosuję jakąś nagrodę, jako biegacz tak konsekwentny, że przez cały miniony sezon nie poprawiłem swojego czasu o więcej niż minutę;)).
Podobno przed biegiem padły też deklaracje zmian w kolejnych biegach z serii GP – ja jednak byłem wtedy na małej rozgrzewkowej przebieżce i zupełnie mnie to ominęło – jeszcze jeden dowód na to, że rozgrzewka to ZŁOOO. Ciekawi mnie, co planuje Jacek Organizator i mam nadzieję na jakieś zaskoczenie. Być może pozwoli to imprezie na powrót do dawnej, zgubionej gdzieś po drodze formy (pamiętam odsłony, w których uczestniczyło około 300 osób – w porównaniu z wczorajszymi 130 to przepaść).
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback