Ostatni weekend w Szczecinie obfitował w tyle imprez biegowych, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie a co największe hardkory mogły (przynajmniej w sobotę) startować właściwie co kilka godzin.
Zabawna sprawa – mieszkając właściwie niecały kilometr od Jeziorka Słonecznego na Gumieńcach po raz kolejny nie udało mi się dotrzeć na Szczeciński Bieg Sztafetowy (zorganizujcie go kiedyś pod moim blokiem, prooooszę, może wtedy się uda a jak nie to przynajmniej pooglądam z balkonu), gdy zorientowałem się, że zapisy na Marsz-o-Bieg dla Hospicjum są już otwarte to właściwie były już zamknięte (peszek, ale nie Maria) a co do ParkRun w sobotę rano na Arkonce… Cóż, 9 rano, weekend.. po prostu NIE. Co ciekawe, trzeci ParkRun to chyba jednocześnie pierwszy bieg w mieście, w którym stosunek liczby wolontariuszy bo liczby biegaczy oscyluje w okolicy jeden do jeden :)
Ale impreza dopiero się rozwija, więc życzę jej jak najlepiej. Może kiedyś na nią dotrę.
Ale teraz dość już o tym, bo wielkimi krokami nadchodzi…
(mini) relacja z 1 biegu Grand Prix Szczecina Sezonu 2015 – 2016
Tak, wiem. Wybierając się tylko na GP wybrałem opcję biegową „na leniucha” ale na swoje usprawiedliwienie napiszę, że ja naprawdę czekałem na ten bieg. Zresztą, co tu dużo mówić, na ten sezon miałem w związku z Grand Prix wielkie plany (chciałem wreszcie złamać swój dotychczasowy rekord i dotrzeć na metę w mniej niż 24 minuty) ale wygląda na to, że na ich realizację trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Przed Startem
Grand Prix Szczecina jest biegiem, który (niestety albo stety) nie zmienia się praktycznie wcale. To samo miejsce startu, trasa, meta – to wszystko pozostaje niezmienne od lat kiedy biorę w tych zawodach udział. Wiem, że brzmi to trochę jak wspomnienia sprzed 40 lat a nie jak wyznania kolesia, który zaczął biegać raptem 3 lata temu, ale tak to właśnie odczuwam. A dla dobrego wspominkowego nastroju macie reklamę:
Nie zdziwiło więc wcale, gdy na starcie dostałem totalną Grand Prixową klasykę. Nawet Jarek stał w tym samym miejscu co ostatnio (ale potem poszedł w inne, więc zaliczam to do urozmaiceń).
Drugim urozmaiceniem był stolik pełen medali, pucharów i innych fantów, za które wprawdzie w więzieniu nie dostalibyście nawet paczki fajek, ale na wolności świetnie się prezentują i każdy chce je mieć.

ja na pewno chętnie bym jakieś przyjął, niestety, nie ma jeszcze medalu za relacjonowanie zawodów :)
Wniosek? Bieganie to zdecydowanie sport ludzi wolnych! Ale to jeszcze nie na nie czas, więc zanim przejdziemy na start zróbmy jeszcze małą rozgrzewkę…
Żartowałem, rozgrzewka prawdziwego hardkorowego biegacza wygląda tak:
I już można się ustawiać na linii startu.
Tym razem na tej magicznej linii stanęło stosunkowo mało, bo jedynie 103 osoby i jeden pies (chyba, że się mylę i psów było więcej?). Ach, pamiętam te czasy, gdy w Grand Prix brało udział prawie 400 osób..
Strat
Co tu dużo pisać. Ta sama trasa (DOKŁADNIE TAKA SAMA), pogoda względna (ani grzało ani chłodziło), ta sama jak zawsze kondycja… Różnica w odbiorze akurat tej edycji GP była dla mnie taka, że wszyscy inni zawodnicy chyba ostro przez lato trenowali, bo choć biegłem na granicy moich możliwości to praktycznie od razu zostałem z tyłu i tam już pozostałem.

a tu widzimy, jak czterech facetów szczerzy zęby macha innemu facetowi. To się drogie dzieci nazywa .. ZAWODY BIEGOWE – tu takie rzeczy są normalne
W tym miejscu pragnę pozdrowić zawodnika, który długi czas biegł przede mną i sapał tak, że aż musiałem go nagrać. Na filmiku poniżej są dokładnie te dźwięki, które z siebie wydawał. Obraz lokomotyw podłożyłem dla niepoznaki.
Tym bardziej szacunek, że w pewnym momencie (pozostańmy w klimatach parowozowych) dorzucił do pieca i wyrwał do przodu, tak, że kolejny raz zobaczyłem go już na mecie.
Na którą zresztą dotarłem jak zawsze – czyli pilnując czy nikt przypadkiem nie zagubił się na tyłach stawki. No ale warto było, chociażby dla takiego zdjęcia na mecie:
Meta, nagrody, BUTY
Na mecie czekały…DRINECZKI
i przede wszystkim oczekiwane przez wszystkich wręczenie nagród za poprzednią edycję Grand Prix Szczecina Maratończyk Team.
Nagród było wiele (i fajnie) w różnych kategoriach wiekowych. Trochę dziwi mnogość kategorii wiekowych dla Pań – zawsze myślałem, że koniety dzielą się na te do 18 lat, 18 +, 18 ++, 18 +++ i tak dalej…
Po wręczeniu nagród odbyło się losowanie, które nie wiem dlaczego, ale nie wzbudziło w obecnych takich emocji jak to miało miejsce kiedyś. Może wszyscy byli zmęczeni po długim wręczaniu nagród?
Buty trafiły w ręce biegaczki, która stanęła już wcześniej na podium – to się nazywa mieć i szczęście i umiejętności. Brawo!
Ja natomiast jak zwykle niewywołany na środek (w szkole zawsze tego unikałem, tutaj chętnie dałbym się zaprosić po odbiór jakiejś nagrody) wpadłem na genialny pomysł. Jeśli zdołam biegać do setki, wówczas mam o wiele większe szansę aby stanąć na podium w ramach swojej grupy wiekowej niż teraz, gdy walczę w grupie 30 – 39 lat. Jeszcze jakieś 70 lat przede mną i wreszcie – nagrody, sława. podium… Tylko jak ja się na nie wtedy wdrapię? Cóż, tym będę martwił się później.
Jak było?
Pierwsze, inaugurujące nowy sezon Grand Prix Szczecina zakończyłem z lekkim niedosytem, sam nie wiem dlaczego. Przecież to zawody, które lubię, darzę sentymentem i co najważniejsze – jestem w stanie ukończyć bez zagrożenia śmiercią kliniczną.
Myślę, że na przyszłość warto by tą imprezę mocniej wypromować, w końcu to idealne zawody aby zacząć swoją przygodę z bieganiem (ja tak zacząłem i patrzcie ile już trwa, a najlepsze, że bez żadnych postępów;)), aby przyjść z rodziną albo po prostu urozmaicić sobie niedzielę. Tymczasem wydaje mi się, że wydarzenie wraca do swoich korzeni, czyli biegu w którym startują Ci, którzy wiedzą, że bieg będzie. Ci, którzy nie wiedzą raczej się nie pojawią, bo jeśli nawet o GP usłyszą, to i tak wybiorą jakąś lepiej rozreklamowaną imprezę, która będzie się odbywać w mniej więcej tym samym terminie.
A szkoda, bo Grand Prix Szczecina nadal jest zacne i jak dla mnie zawsze takie pozostanie!
PS: Zapomniałem, były zmiany! Mikrofon prowadzącego przejęła Miła Pani, która rozkręcała imprezę nie gorzej od jej Twórcy. Oby tak dalej, tylko PROSZĘ, bardzo proszę zrobić coś z tym nagłośnieniem…
PS2: a jeśli macie ochotę na zdjęcia, to jest taki gość, który jak zawsze niezawodny je dla nas wszystkich wykonał. KLIK! Tu znajdziecie galerię.
Jemu zawdzięczam też większość zdjęć, którymi okrasiłem tą relację. Dzię-ku-je-my!
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback