loader image

250. Gorzki smak słodkiego lenistwa [na szybko]

Stali czytelnicy bloga zapewne zauważyli, że nie pojawia się ostatnio zbyt wiele relacji z biegów. Właściwie, to w ogóle nie pojawiają się żadne relacje – i to nie dlatego, że zaprzestałem ich pisania (nie mógłbym Wam tego zrobić).

Ja po prostu przestałem biegać

Wszystko zaczęło się jakieś dwa miesiące temu, wraz z końcem lata i pogorszeniem pogody. Nagle okazało się, że o mojej zwyczajowej porze na trening jest już ciemno jak w dupie u Kenijczyka jak oko wykol, pada, jest chłodno i generalnie chujnia z grzybnią.

Potem nadszedł czas przygotowań do urlopu i duuużo pracy w biurze, więc wracałem do domu zmęczony, a w połączeniu z pogodą… no właśnie.

Na urlopie dużo chodziliśmy, więc też jakoś nie miałem w sobie energii aby dodatkowo poprzebierać nogami w butach biegowych.

Po powrocie dopadło mnie jakieś choróbsko (ale przeżyłem, choć byłem bliski śmierci – czytaliście?) i tak oto zorientowałem się, że od jakichś 60 dni zrobiłem biegiem może 4 – 5 kilometrów. I  odkryłem, że ja po prostu…

Jestem cholernym leniem

Co będę ukrywał. Bycie leniwym plackiem cholernie przypadło mi do gustu. Nagle okazało się, że nie biegając i nie uczestnicząc w żadnych biegowych wydarzeniach mam więcej czasu na telewizję, komputer i książki. Prania jakby mniej a z kosza na brudy w ogóle nie jedzie już martwym człowiekiem, jak to miało miejsce wcześniej, gdy zdarzyło mi się dłuższy czas nie nastawiać pralki z ciuchami do biegania.

Wieczorami, zamiast wciskać się w getry (prawda, sprawiają, że czuje się męski i seksowny ;) – ale jeśli chodzi o wkładanie i ściąganie to znam ze sto lepszych opcji do założenia na dupę) przykładałem po prostu głowę do narożnika kanapy i odpływałem na 45 minut. Życie lenia jest takie piękne.

Przebudzenie

Nie wiem dlaczego, ale moje lenistwo w ogóle mi nie przeszkadzało.

Zdjęcia z biegania na facebooku? Polubić, zapomnieć.

Treningi znajomych w Endomondo? A co to w ogóle jest, to Endo-coś-tam?

Biegacze na ulicy? Hej, koledzy, ja też biegam! A że akurat mijam was autem? Czysty przypadek.

Aż tu nagle nastał 11 listopad. Nie zapisałem się na goleniowski bieg na dychę, na milę zresztą też (przecież jestem chory, NO NIE?). Wieczorny Bieg Niepodległości też jakoś mi umknął (kłamię, wcale mi nie umknął – trwał, gdy zacząłem pisać ten tekst) a ja cały dzień poświęciłem błogiemu leniuchowaniu.

Spaliśmy do 9. Potem śniadanie. potem sen do 14. W międzyczasie „Marsjanin” Andego Weira (super książka, ale więcej napiszę o niej w jednej z kolejnych odsłon Kulturalnego Typa.

I nagle, tak zupełnie z zaskoczenia zrobiło mi się niedobrze.

puke-gif

Tak dalej po prostu nie może być. Lenistwo jest słodkie, ale trzeba tą słodycz rozsądnie dawkować, bo w nadmiarze ma ona obrzydliwie gorzki smak.

A ja tak bardzo nie lubię gorzkiego…

Autor - jacekEs

11 listopada, 2015

Sprawdź też…

4 komentarze

  1. Fit na obcasach

    Nieważne jak, dlaczego i kiedy – dobrze jest w końcu wrócić do sportu :)

    Odpowiedz
    • jacekEs

      wszystko prawda, ale dlaczego powroty do sportu bywają bardziej bolesne niż rozstania?

      Odpowiedz
  2. Saabina

    Witam :) Trafiłam na blog w związku z poszukiwaniem dobrych rad na temat rzucania cukru i widzę, że możemy sobie podać rękę w kwestii biegania :) Jestem biegaczką niebiegającą :D Ostatnie zawody to maraton wrocławski we wrześniu, do Poznania już nie pojechałam mając wszystko załatwione na miejscu… wczorajszy dzień spędziłam podobnie, mimo, że moja grupa biegowa dzielnie uczestniczyła w Biegu Niepodległościowym… ale było zzzzimno. Jedynie po zjedzeniu połowy paczki lodów przeczytałam „Detoks cukrowy” i chyba czas zacząć działać. Nawiasem – jak idzie w tej kwestii? Pozdrawiam :)

    Odpowiedz
    • jacekEs

      Saabina, może założymy jakiś klub niebiegających biegaczy. Spotkanie pierwsze : długa i pełna nieoczekiwanych zwrotów dyskusja pt: „Biegałbym, ALE”.
      Spotkanie drugie? W sumie wszyscy mieli przyjść, ale nikomu się nie chciało…;)
      Co do cukrowego detoksu, to od kiedy popadłem znowu w cug nie mogę się wyrwać na dłużej niż 3 – 4 dni. Sam nie wiem jak dałem radę wytrzymać te dwa miesiące… Ale trzymam za Ciebie kciuki ;) Nie, serio trzymam! Serioooo!

      Odpowiedz

Funkcja trackback/Funkcja pingback

  1. 252. Da się, wystarczy bardzo chcieć (przypadek Adama) – [metamorfozy] – czyli nowość na blogu | jestesmyfajni.pl w nowej, lepszej formie - […] odkryłem, że od tego czasu przybyło mi lekko siedem (TAK! SIEDEM!) kilogramów. Pisałem już o gorzkim smaku słodkiego lenistwa i do…

Odpowiedz Saabina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d