Wczoraj i dziś spadł na Szczecin deszcz. Dobrze, że spadł, bo po pierwsze jest niesamowicie sucho, po drugie – i tak siedziałem w pracy i ruszało mnie to tak samo jak Eskimosów fakt, że za cenę tygodniowego urlopu nad Bałtykiem można kupić dwa tresowane wieloryby i jeszcze sos sojowy do tego.
A po trzecie to dobrze że spadł dziś a nie na przykład w niedzielę, bo wtedy TO BYM SIĘ PORZĄDNIE WKURZYŁ! Albowiem wczoraj nic nie mogło mi popsuć świetnej imprezy, w której miałem okazję brać udział już po raz trzeci. Chodzi mi tu naturalnie o…
V Ćwierćmaraton Bielika
Kto regularnie czyta bloga, ten wie, że taki ze mnie podły i wredny człek, że jeśli się do czegoś nie dowalę to normalnie jestem chory. I chyba tym razem będę – bo muszę przyznać, że akurat na tym biegu serio nie było się do czego przyczepić.
Może się mylę, ale wygląda na to, że organizatorzy „Bielika” należą do bardzo małej grupy osób, które potrafią wyciągać wnioski z popełnionych błędów i niedociągnięć i w kolejnych odsłonach biegu wprowadzić w tym miejscu usprawnienia.
Jak to możliwe? W końcu najbardziej znany XVI wieczny polski raper, czyli J.K (czytaj: Dżej Kej, dla znajomych Jan Kochanowski) pisał, że Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi – a tu taka niespodzianka.
Wszystko, na co narzekałem rok i dwa lata temu zostało jeśli nie zupełnie naprawione, to przynajmniej poprawione. Przykłady, powiecie? Proszę bardzo.
Pokój Zwierzeń Wielkiego Brata
Każdy biegacz i biegaczka, nawet ci najtwardsi potrzebują czasami pobyć sami. Wiecie – kontemplacja, zen, medytacja, siku, kupa, te sprawy. To, jak bardzo (nomen omen) sKUPIONĄ grupą społeczną jesteśmy najlepiej uświadamia to zdjęcie, zrobione dwa lata temu, przeze mnie, tymi oto rękami:
Uwaga, podróż w przeszłość, oto 2014!
a teraz migawka z ostatniego biegu – oto 2016
Wiem, że ludzie w potrzebie nadal musieli swoje odstać, ale w końcu dwie toalety to przecież 100 % większa ilość niż rok temu.
Naprawdę szybki numerek
W zeszłym roku trochę spóźniłem się na start. Mało brakowało, a nie odebrałbym numeru startowego… a nie, czekaj. W zeszłym roku kolejka do numerków była jeszcze dłuższa niż ta do toalet!
W tym roku numery można było odebrać trzy, dwa i dzień przed starem. W dniu biegu na odbiór mogli zdecydować się tylko biegacze z poza Szczecina – i wiecie co? Poskutkowało doskonale. Na starcie jedyne kolejki stały przed toaletami, numerki wszyscy przynieśli już ze sobą. Można? Można!
Losowanie i czekanie
Problem poprawiony już w zeszłym roku, ale też warto o tym wspomnieć. W 2014 na mecie losowano chyba z 2014 nagród (pamiętacie turystyczną lodówkę?) i trwało to chyba z 2014 minut.
Wiele osób po wszystkim było już tak zmęczonych, że zapominali o radości z nagród i taszcząc cały swój dobytek oraz walcząc ze zmęczeniem marzyli już tylko o miejscu w autokarze do domu (prawie jak uchodźcy ale na odwrót). Tymczasem już od zeszłego roku oczekiwaniu na losowanie powiedziano dość – teraz każdy otrzymał swój szczęśliwy numer jeszcze przed startem a na mecie wystarczyło tylko odstać chwilę w krótkiej kolejce i już wiadomo było, czy dopisało nam szczęście – mi nie dopisało.
Ale dość już tych pochwał, jeszcze ktoś z Was pomyli, że to jakaś akcja sponsorowana gminy Kołbaskowo. Nie, przecież polskie gminy i bez tego są zadłużone po same uszy – jak mógłbym jeszcze brać od nich pieniądze ;) Pochwały są za darmo, bo te wszystkie poprawki niedociągnięć z zeszłych lat bardzo mi zaimponowały.
Przed startem – upał, Bielik i fotoradar
Teraz czas już wrócić do 2016. Start jak zawsze mieścił się w Siadle Dolnym a ja jak zawsze przypomniałem sobie, jak malownicza jest to miejscowość.
Dzięki przeniesieniu wydawania numerków na wcześniejsze dni na przystani, gdzie jak zawsze zebrali się biegacze panował względny spokój. Panie spokojnie czekają w kolejce do Toi-Toia, panowie podlewają okoliczne krzaki a pomiędzy wszystkimi krąży Bielik.
Chwilę przed startem na mecie ustawia się samochód straży gminnej – no nie, Panowie, tak cienko z budżetem, że będziecie kosić na biegaczach hajs z fotoradaru? Będę musiał pamiętać, aby nie startować zbyt szybko (tak, jakbym kiedykolwiek to robił:)).
Jeszcze tylko kilka pamiątkowych fotek na starcie i jedziemy….
…Gotowi – START!
Ruszyli! Jak zawsze – biegnie się pięknie, choć jest trochę wąsko. Zaraz na pierwszym kilometrze po lewej stronie pasą się konie. I to jest naprawdę piękny widok.
Pięknymi widokami nacieszcie swoje oczęta zawczasu, bo zaraz zaczyna się ten koszmarny podbieg. Tym z Was, którzy nie znają trasy Ćwierćmaratonu Bielika uświadomię – zaraz za startem (gdzieś na drugim kilometrze) zaczyna się straszliwy podbieg. Wiem, że czasami miewam skłonność do wyolbrzymiania przeszkód terenowych, ale akurat to jest góra morderca, podbieg śmierci, przewyższenie cierpienia.
Przed startem śmiałem się, że pewnie na tym podbiegu przegonią mnie nordic walkingowcy i wiecie co? MIAŁEM RACJE!
Po późniejszej analizie ćwierćmaratonu w Endomondo wyszło mi, że drugi kilometr był moim najwolniejszym na całej trasie – i nie ma w tym nic dziwnego. STRASZNE TO BYŁO!
Po podbiegu, jak co roku trasa zafundowała nam bardzo miły spadek i bieg przez pola. Niestety nie mogłem się w 100% rozkoszować pięknymi okolicznościami przyrody, ponieważ moje kolana postanowiły o sobie przypomnieć i sprawdzić jak zareaguję na kłujący ból raz w lewym a raz w prawym. Nie zareagowałem, więc chwilę pobolały i przestały. Co jak co, ale w kwestii szantażu te moje kolana to jednak odwalają straszną amatorkę.
A może to nie one przestały boleć, tylko ja przestałem się nad nimi zastanawiać? Bo oto na polu…
…gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
tam stoi Dulny Foto, ten nasz człowiek złoty,
ze swoim aparatem gotów pstrykać foty.
Kiedy jest potrzeba uśmiechnąć się do zdjęcia mam dwie opcje – pierwsza – to się uśmiechnąć i wyjść jak idiota. Druga – to być idiotą ;)
Swoją drogą, to mocno podejrzany jest ten Jarek. Pomimo tego, że biegłem co sił w nogach to spotkałem go na starcie, na trasie a na mecie już czekał na biegaczy. Jak on musi szybko biegać, skubany! A najlepsze, że w ogóle się z tym nie ujawnia.
W międzyczasie natrafiamy na punkt nawodnienia – ach, pyszna woda
Potem tylko spory kawałek po asfaltowej drodze – w połączeniu z lekkim podwyższeniem potrafi wykończyć. Szczęśliwie za kilka chwil trasa znowu wchodzi w las. A tam jak zwykle, moja zmora z każdego Ćwierćmaratonu Bielika – czyli muchy.
Nie wiem czy Wy też tak macie, ale na każdej odsłonie tego biegu w lesie dopadają mnie muchy. Tym razem jedna uwzięła się na mnie tak, że za nic nie szło jej odgonić. Prosiłem, błagałem, próbowałem się uciec do użycia siły – nic nie pomagało. Przeklęta latała tak blisko, że aż dostrzegłem jej bliznę po wyrostku (swoją drogą, ciekawe czy muchy załatwiają te sprawy na fundusz, czy prywatnie). W końcu odleciała – nie wiem, czy spieszyła się na powtórkę Wspaniałego Stulecia czy coś w tym stylu, ale udało mi się od niej uwolnić.
I bardzo dobrze, bo moi drodzy, chwilę później wyprzedziła mnie naprawdę niezła sztuka, suczka co się zowie, no mówię Wam Panowie…
(tutaj mała przerwa techniczna, aby P., która przestała czytać dokładnie na ostatniej linijce tekstu mogła wpaść z drugiego pokoju z pytaniem : CO TO ZA JEDNA, CO CIĘ WYPRZEDZIŁA!?!) Spokojnie, bez obaw, już wstawiam jej zdjęcie
Ta biegaczka ma na imię Weida (mam nadzieję, że nie przeinaczam, zapisała bardzo niewyraźnie) i ostatnio spotkałem ją na EkoBiegu – tam wyprzedziła mnie tylko raz, podczas gdy na Bieliku udało jej się to aż trzy razy (wyprzedzałem Weidę i jej Ludzi przy punktach z wodą, ale potem znowu mnie przeganiali). Psina niestety nie polubi jestesmyfajni na facebooku (za to Wy możecie) bo ma dopiero 3 lata a regulamin serwisu wymaga, aby mieć ich przynajmniej 13. Trochę to niesprawiedliwe, bo 3 psie lata to jakieś 30 ludzkich ale co poradzić..
I tak sobie biegnę w doborowym towarzystwie i podziwiam las.
Rok temu ta trasa wyglądała zupełnie inaczej, te drzewa z wycinki robią mega klimat. No i ten zapach!
Tu mała dygresja (która to jużw tym tekście?) Wiem, że przy okazji ostatniego Biegu Transgranicznego pisałem, że imprezie przydała by się modyfikacja trasy bo ta, którą biegamy za każdym razem staje się nieco oklepana. Otóż w przypadku biegu szlakiem Bielika powinno być podobnie – a nie jest. Nie wiem czy to dlatego, że trasa jest mocno zróżnicowana (raz wioska, raz głęboki las, raz asfaltówka) czy dlatego, że biegnie się tylko w jedną stronę, a może to fakt, że nie ma tu aż tyle długich prostych – ale trasa Ćwierćmaratonu nie wymęczyła mnie aż tak niż droga Gryfino – Gartz.
A teraz dość dygresji, bo wybiegam z lasu (ach, ten podbieg) i czas już na ostatnią prostą. Spinam się w sobie i lecę, bo w oddali majaczy już…
Meta – Mini Mundial, festyn, kiełbasa i piwo
Zgodnie ze wskazaniami Endomondo na metę wpadłem po około godzinie i 8 minutach. Byłbym pewnie nieco wcześniej, ale zapomniałem spauzować biegu i zorientowałem się dopiero po kilku dobrych minutach. Po weryfikacji Endo z protiming24 wyszło, że bieg ukończyłem w 1:06:15. To minuta lepiej niż dwa lata temu i aż 4 gorzej niż w zeszłym roku – czyli cytując klasyka – jest chujowo, ale stabilnie!
Nie ma czasu na zastanowienia, bo na mecie rozgrywa się właśnie najprawdziwszy Mundial! Drużyny z całej Europy rywalizują ze sobą na boisku, jest Christiano Ronaldo, Robert Lewandowski, Grzegorz Rasiak, Marek Citko i więcej nazwisk piłkarzy już nie znam. A właściwie to wcale ich tam nie ma – bo to Mini Mundial – z udziałem nieco młodszych zawodników. Może muszą podszlifować jeszcze umiejętności, ale zdecydowanie nadrabiają te braki zaangażowaniem i sercem.
Tymczasem biegacze mogą się ustawić w kolejce do nagród…
Albo do zupy…
Ja w ostateczności wybrałem zestaw grillowy, czyli kiełbacha, ogórek kiszony i piwo i O MATKO JAK TO MI WESZŁO!
Jak co roku, na mecie w Pargowie trwał regularny festyn. W tym roku o oprawę muzyczną i odpowiednich konferansjerów zadbały radia Eska i Wawa (konferansjerzy dawali radę, muzyka była za przeproszeniem do dupy) były atrakcje dla młodszych i nieco starszych.
Na plus oceniam fakt, że w przeciwieństwie do 2015 nie spotkałem żadnych podpitych lokalsów, którzy próbowali by narzucać swój alkoholowy humor innym (widzicie, kolejny poprawiony aspekt imprezy!).
Prawie na sam koniec – postanowiłem wrzucać w swoje relacje nieco więcej informacji stricte sportowych – a, że zawsze jeśli zaczynać to od zaraz, to zacznę teraz:
Czas: 1:06:15
Średnie tempo: 6:19
Najszybszy kilometr: naturalnie pierwszy, jak mogło by być inaczej?
Najwolniejszy kilometr: pewnie, że drugi, co, zapomnieliście o podbiegu śmierci?
Buty – Nike Vomero 10: niby buty o bardzo dużej amortyzacji a fajnie się sprawdziły, nawet na leśnych ścieżkach.
Mam nadzieję, że te dane pomogą mi w przyszłości lepiej śledzić moje postępy (lub ich brak) i może wyciągnąć z tego wnioski, które kiedyś tu opiszę.
Tymczasem, V Ćwierćmaraton Bielika oceniam na:
Jedna ważna sugestia – dlaczego nie ma przedziałów wiekowych ,na większości tego typu imprezach jest to na porządku regulaminowym , a z pewnością gdy by były nagrody za przedziały wiekowe to i chętnych było by więcej a i limit uczestników zwiększyć do 300 zawodników – biegaczy.