Do KFC wróciło pewne menu, więc i tekst wraca na bloga, jak odkrycie Roberta Langdona…
Drzwi do grobowca otworzyły się, wzbijając w powietrze masy nie poruszanego od tysięcy lat kurzu. Robert Langdon zawahał się chwilę przed wejściem – czy powietrze w środku jest w ogóle zdatne do oddychania? Niestety, lufa pistoletu, która po chwili ucisnęła jego kręgosłup nie pozostawiła miejsca do namysłu. Wewnątrz wykutego w kamieniu pomieszczenia – bardzo przestronnego jeśli wziąć pod uwagę fakt, że znajdowało się w nieodkrytym do tej pory fragmencie japońskiego grobowca – centralną część zajmował katafalk, na którym leżał zamknięty grobowiec. Ściany pomieszczenia były natomiast w całości pokryte tajemniczymi napisami w dawno zapomnianym przez większość ludzi języku.
Udało się! A więc miałam rację i skarb cesarza tuMaChuia z rodu NaCzoLe naprawdę jest tu ukryty! – kobieta, która jeszcze niedawno nakłuwała kręgosłup Langdona pistoletem teraz dopadła do grobowca i przyglądała mu się, zastanawiając się, jak można by go otworzyć.
Robert spojrzał na swój zegarek z Myszką Miki. Wygląda na to, że miał jakieś 5 do 10 minut, podczas gdy jego do niedawna towarzyszka, a teraz oprawca będzie się fascynować grobowcem. Dobrze wiedział, że prawdziwy skarb ukryty w tym pomieszczeniu kryje się nie w grobowcu a na ścianach – w przepowiedniach, które były na nich wyryte.
Przeciągnął po nich palcem – nie trzeba było nawet dobrej znajomości starożytnego pisma, aby wychwycić niektóre wydarzenia, które były tam opisane. Upadek Faraonów, zmierzch cesarstwa Rzymskiego, Chrzest Polski, obie wojny światowe, wykreowanie Natalii Siwiec na celebrytkę, emisja telewizyjna programu Celebrity Splash, 196 edycja tańca z gwiazdami, powrót „Milonerów” – tak – na tych ścianach zapisano wiele tragicznych wydarzeń z przeszłości. A przecież wedle zapisków, do których dotarł Langdon w ostatnim wydaniu „Focus Historia” można tam było znaleźć również informacje na temat przyszłości.
Nagle Robert zamarł. Nie, to niemożliwe. Musiał źle spojrzeć. Oświetlił raz jeszcze latarką miejsce, w którym przed chwilą ujrzał wyrzeźbioną przepowiednie. A jednak – nie mylił się.
Nogi ugięły się pod nim – wszystko w porządku doktorku? – zapytała ironicznie kobieta z bronią, która do tej pory poświęcała swoją uwagę powierzchni grobowca. Podeszła bliżej, omiatając ścianę światłem swojej latarki. Po chwili i do niej dotarło zapisane na niej przesłanie. Latarka wypadła jej z ręki i potoczyła się z głośnym stukiem na drugi koniec pomieszczenia. Kobieta zapomniała o pistolecie, którym powinna celować w profesora i spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czy to co widzą w ogóle jest możliwe?
Tak drogi czytelniku, jeśli dotarłeś aż tutaj, to wiedz, że starożytna przepowiednia nie kłamie:
W KFC można kupić KURCZAKA Z RYŻEM!
Coś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe teraz stało się faktem. Jak to, ryż w KFC? przecież to brzmi jak świętokradztwo. A jednak, uśmiechnięty pułkownik postanowił opuścić swoje włości w południowym USA i poflirtować nieco z azjatyckimi klimatami.
Owocem tego mariażu jest kilka dań, które wprowadzają całkiem przyjemną odmianę do menu. Gdy tylko wpadła mi w oko reklama, natychmiast rzuciłem wszystko i wte pędy wyruszyłem do KFC. Podobno w pracy ciągle się zastanawiają co się ze mną wtedy stało, ale wstydzą się zapytać.
Tak więc , już po krótkiej chwili stał przede mną kubełek pełen…
KFC Orient Bites
opakowanie jak na to miejsce dość nietypowe, bo nieprzypominający standardowego wiadra, które otrzymujemy zamawiając „kubełek KFC”. Ma on bowiem kształt chińskiego boxa, w którym „u chińczyka” można kupić dania o swojskich nazwach „ryśzwaszywamii” czy „kurciakpinćsmakuf”. Pudełko (w dwóch rozmiarach, standardowe lub powiększone) może być w całości wypełnione kawałkami kurczaka Orient Bites, lub zawierać dodatek ryżu z warzywami. Nie chcąc wypełniać starożytnej przepowiedni, odkrytej przez Roberta Langdona zdecydowałem się na wersję z samym mięchem.
Orient Bites to tak na prawdę stripsy – czyli polędwiczki z piersi kurczaka pokrojone w mniejsze niż to zwykle bywa kawałki. Skutkuje to dużą zawartością panierki Hot&Spicy – jeśli jesteście fanami chrupania to Orient Bites to coś właśnie dla Was. Kawałki są polane sosem teriyaki – czyli cukrowo – słono – sojową przyprawą, którą można albo kochać albo nienawidzić. W połączeniu z trzecim składnikiem, czyli ziarnami sezamu miks wypada bardzo smakowicie – jest jednocześnie ostro, słono i słodko a to wszystko doprawione sezamem.
Kiedyś (chyba na Euro 2012 – swoją drogą – kiedy to było!) KFC oferowało podobne kawałki do kurczaka – nazywało się to KFC Popcorn Chicken i też miało służyć do podjadania kawałek po kawałku. Orient Bites sprawdzają się w tej roli o wiele lepiej.
A co do ryżu – podobno są na tym świecie tacy, którzy wybrali wersję z tym białym konkurentem ziemniaka. Jest biały, jest sypki i jak pisze na swoim blogu Żółw, podają go w proporcjach 90 % ryżu, 10 % warzyw. Tak więc nie muszę żałować, że się nań nie zdecydowałem. Bo przecież RYŻ? w KFC? SERIO?
Jedna porcja Orient Bites (niepowiększona) to 424 kalorie, 15 gram białka, 66 gram węgli, 10 gram tłuszczu i 17 gram cukru. Mowa tu o wersji z ryżem (informacja ze strony KFC).
Oprócz Orient Bites w KFC pojawił się również
Twister Orient
czyli po prostu Twister, tylko z kurczakiem Orient Bites, sosem Teriyaki i sezamem (z innych nowości – nie ma w nim pomidora).
Twister dostarczy wam 520 kalorii, 15 gram białka, 58 gramów węgli (w tym prawie 12 gram cukru) oraz 25 gram tłuszczu. Czy warto? Twister zawsze był dla mnie kanapką „na szybko” więc jeśli szukacie czegoś na szybko to warto ;)
Sałatka Orientalna
Wbrew temu , co się mówi o sałatkach w fast foodach, to akurat ta z KFC zawsze mi podchodziła. Wersji z kurakiem Orient Bites nie miałem wprawdzie okazji spróbować, ale wierzę, że akurat miksu sałat, czerwonej cebuli, kukurydzy i pomidora nie da się łatwo zepsuć, więc daje temu zestawowi kredyt zaufania. A gdybyście Wy zdecydowali się go spróbować to pochłaniając sałatkę orientalną przyswoicie sobie 335 gram kalorii, 15 gram białka, 40 gram węgli (w tym 20 gram cukru) i 12 gram tłuszczu. Muszę więc z bólem serca stwierdzić, że sałatka to zdecydowanie najzdrowsza opcja z całej tej trójcy (a to niespodzianka!)
Faktycznie widoczny jest trend 'zdrowego jedzenia’ w fast foodach. Chociaż musi minąć jeszcze sporo czasu, żeby były to w pełni wartościowe produkty, które można byłoby spożywać na co dzień…
A śmiałem się jakiś czas temu, że niedługo na popularności zyska ryż i coś a la ryżowe dania. Może niedługo będą hamburgery :)
Z KFC to się nie lubię :). Zawsze mam żołądkową rewolucje po nim.
byłem, zjadłem i nawet smakowało, ale nie poczułem się jak Robert Langdon. Co robię źle?
wszystko przez to, że nie masz zegarka z Myszką Miki. To na pewno to!
ech, KFC to było moje największe uzależnienie :P
Tak bardzo miałam iść na dietę i znów nie pójdę – muszę spróbować, jak to coś smakuje – z moim zamiłowaniem do azjatyckich smaków mam dziwne wrażenie, że to jednak będzie bolesne doświadczenie…
Robert Langdon w poszukiwaniu KFC <3
w sumie z azjatyckimi smakami ma to tyle wspólnego co Amerykanin który był kiedyś w Tokio – a więc tyle, że koło Azjaty stał. Ale dla odmiany raz można :)
Kurde, zapomniałam! Dziś rzuciłam się na lody, ale nadrobię jutro. W końcu – co się odwlecze to nie zając <3