Mogło by się wydawać, że skoro w 2018 przebiegłem mniej kilometrów niż niektórzy jeżdżą codziennie do pracy, a w szafie mam tyle butów, że niedługo ich wartość przekroczy wartość mojego samochodu, to kolejna para obuwia jest mi lekko mówiąc zbędna.
Nic bardziej mylnego – jeśli te wszystkie odcinki „Seksu w Wielkim mieście”, które widziałem (widziałem 4) mnie czegoś nauczyły, to są to trzy rzeczy:
- nie trzeba był ładnym człowiekiem, aby być atrakcyjną aktorką (konie też mogą grać ludzi, pozdrowienia Sarah Jessica Parker)
- to, że serial jest komediowy to wcale nie znaczy, że jest śmieszny
- i najważniejsza, a właściwie jedyna lekcja: NIE MA TAKIEGO POJĘCIA JAK ZA DUŻO BUTÓW
Dlatego też, niezrażony faktem, że w obuwiu, które aktualnie posiadam będę mógł chodzić spokojnie do emerytury, a nawet i dłużej, gdy już dowiem się, że emerytury dla mnie zabraknie – wybrałem się ostatnio do sklepu po nowe…
Nike Air Zoom Pegasus 35
W swojej kolekcji mam już Pegasusy oznaczone numerami 31 i 33 – za każdym razem but ten znacząco się zmieniał – zarówno z zewnątrz jak i pod względem zastosowanych w nim rozwiązań. Czy i tym razem tak jest?
A tak przy okazji, czy wiecie, że na bloga wjechał już tekst
o najnowszych Nike Air Zoom Pegasus 36?
Sprawdźcie go, przy okazji.
Na początek – wygląd
Po energetycznie czerwonych Pegasusach 33, tym razem postawiłem na klasykę i wybrałem buty całkowicie czarne. Dlaczego? – po pierwsze lepiej pasują do fraka czy garnituru ;) ale chociaż raczej nie będę zakładał ich do teatru, to ostatnio przyzwyczaiłem się nieco do noszenia butów do biegania nie tylko na treningach czy zawodach. Dlatego postawiłem na wygląd, który bez większego problemu mogę dopasować do normalnego codziennego luźnego stroju. A już stare przysłowie pszczół mówi, że kto raz butów do biegania na co dzień spróbuje, ten różnicę w wygodzie od razu poczuje.
Serio, na temat chodzenia w biegowych butach do pracy stworzę kiedyś osobny wpis, ale jeśli tylko macie taką opcję – spróbujcie koniecznie, ten komfort jest nie do przecenienia.
Wracając do Nike Air Zoom Pegasus 35 – muszę przyznać, że gdy teraz patrzę na moje buty, to wybór w całości czarnych butów wydaje się nieco nudny. Na szczęście Wy możecie wybierać z szerokiej gamy kolorystycznej, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Poza tym – te buty są lekko błyszczące, więc naturalnym wyborem będzie raczej frak a nie casualowy strój. Gdybym wybierał jeszcze raz to chyba wziąłbym wersję czarno – srebrną z białą podeszwą (jak ta po lewej na górze na poniższym zdjęciu).
Cholewka buta, tak jak w poprzednich odsłonach zbudowana jest z dwóch warstw materiału – twardszej, połyskliwej na zewnątrz i miękkiej od środka. Przy butach w kolorach bardziej oryginalnych niż czarno – czarno – czarne robi to fajne wrażenie, że pod jednym kolorem jest jeszcze drugi.
Co ciekawe, na tak połyskliwych butach umieszczono bardzo mało elementów odblaskowych. W zasadzie, mam wrażenie, że z roku na rok jest ich mniej.
Język jest zszyty z cholewką, co moim zdaniem jest mega wygodne, nie tylko podczas biegu, ale również przy wkładaniu buta – nic się nie przesuwa, nic nie ugniata. Wprawdzie w Adidas Ultra Boost język i cholewka są ze sobą połączone tak, że wyglądają prawie jak skarpeta, ale w Nike też jest to zrobione dobrze, wygląda dobrze i pozwoliło zachować oryginalny, charakterystyczny wygląd tego modelu.
Sznurówki, już od modelu numer 33 podtrzymuje system Flywire. Wprawne oko zauważy jednak, że sznurowadła nadal przechodzą przez tradycyjne dziurki, więc nie jest to system całkowicie elastyczny (dziurka jest na tyle sztywna, że w żaden sposób się nie nadda, jak mocno by za nią nie ciągnąć).. Flywire może jedynie naciągać delikatnie sznurówki i sprawić, że buty będą bardziej dopasowane do stopy. Ponadto, w moich poprzednich Pegasusach ten system obejmował prawie cały bok buta. W trzydziestkach piątkach jest tylko przy samych wiązaniach, więc jego wpływ na komfort jest wg. mnie znikomy.
W sznurowadłach od Nike niezmiennie irytuje mnie ich wykończenie (końcówki, zagniecione w plastikowej otoczce). Od zawsze uważam, że są wykonane marnie, jak w butach z niższej półki cenowej( końcówki, nie sznurówki, które to są solidne). Trzeba im jednak przyznać to, że za cholerę nie chcą się niszczyć. W Adidas Ultra Boost o wiele ładniejsze, złote, estetyczne wykończenia sznurówek pękły i zaczęły się rozłazić. Jeśli Nike znajdzie w przeszłości kompromis między trwałością a estetyką, będzie idealnie, bo teraz taki mały drobiazg a psuje odbiór nie taniego przecież buta.
Na plus zaliczam jednak fakt, że sznurówki nie są już okrągłe a zaczęły być delikatnie spłaszczone. Lepiej mi się je wiąże i nie rozwiązują się tak często.
Na koniec jeszcze kilka słów o pięcie buta. Zapiętek jak zawsze jest twardy i dobrze dopasowany do pięty. Nie otula jej jak bardziej miękkie cholewki, ale chroni jak zbroja. Mi to pasuje. Dodatkowo, w Pegasus Air Zoom 35 jest on delikatnie wyprofilowany do góry, tworząc zaostrzony kształt.
Dzięki temu ma on podobno lepiej chronić ścięgno Achillesa (JAK?) – moim zdaniem jest to przede wszystkim element designu, który dopasowuje się do spiczastego zakończenia podeszwy.
Bym zapomniał – twarda pięta i dość wąski but sprawiają, że cholernie ciężko założyć but gdy jest nierozwiązany.
A skoro już dotarliście z czytaniem aż tu, to…
Podeszwa – jak zawsze na asfalt
Bardzo podobna do Pegasusów 34 i 33 – wyróżnia ją jedynie szpiczasta pięta, którą ewidentnie zainspirował projekt Breaking 2 i buty, które miały pomóc w złamaniu 2 godzin w maratonie (dla tych z Was, którzy o tym nie słyszeli – poczytajcie TUTAJ, a dla tych, którym nie chce się czytać – streszczenie – nie udało się, ale było cholernie blisko). Szpiczasta pięta wygląda fajnie i to wszystko. Nawet na stronie Nike nie udają, że jest inaczej.
Najbardziej zmieniło się to, co jest w podeszwie – czyli poduszka powietrzna Air Zoom. Dawno temu (model oznaczony numerem 32 i wcześniejsze) znajdowała się ona tylko pod piętą. W Pegasusach 33 i 34 dodatkowa poduszka powietrzna trafiła również pod palce a w Pegasus Air Zoom 35 znowu znajduje się tylko jedna amortyzująca wkładka, ale tym razem jest umieszczona pod całą powierzchnią stopy. Najlepiej widać to na tym zdjęciu. Tak przy okazji – oprócz poduszki Air Zoom materiałem wykonania podeszwy jest tradycyjnie pianka Cushlon.
Jak to się przekłada na zmianę odczuć podczas biegania? Porównałem wszystkie 3 posiadane przeze mnie modele Nike Air Zoom Pegasus. I tak:
- Pegasus 31 – mają mocno sprężynującą, energetyczną piętę. Fajnie, ale brak większej amortyzacji na palcach mocno mi przeszkadza. Jak ja mogłem kiedyś tyle w nich biegać? Wiem – miałem kondycję!
- Pegasus 33 – nieco słabiej odbijająca pięta, wyczuwalna amortyzacja pod palcami. Jest o wiele wygodniej. Natomiast po pewnym czasie biegania w tych butach wbiła mi się do głowy dziwne odczucie. Mam nieustające wrażenie, że w jednym z butów czuję gdzie zaczyna się przednia poduszka Air Zoom. Tak jakbym czuł jej krawędź. Nie przeszkadza mi to, nie robi odcisków, ale ją czuję. Psychoza?
- Pegasus 35 – szczerze to w stosunku do Pegasusów 31 uważam, że mają mniej energetyczne wybicie z pięty. Porównanie do modelu z numerem 33 – biegnie się bardzo podobnie, nie czuję tylko tego fantomowego ucisku przedniej amortyzacji – to niewątpliwie zaleta. Albo but jest lepszy, albo moja głowa się naprawiła.
W podeszwie Pegasusa 35 nie podoba mi się natomiast jedna rzecz. Podczas gdy w poprzednich modelach podeszwa była ponacinana z boku, co być może miało jakiś cel, ale przede wszystkim fajnie wyglądało – tu jest idealnie gładka. Skutkuje to tym, że po około 100 pokonanych kilometrach jest już pozałamywana, ma takie jakby zmarszczki. Najlepiej pokaże to zdjęcie.
W starszych butach nie ma tego problemu – podeszwa wygląda jak nowa. Szczerze, to choć producent pewnie znajdzie jakieś wytłumaczenie na to dlaczego wygląda to tak a nie inaczej – to dla mnie czuć to oszczędnością i pozostawieniem tych nacięć, jako fajnego wizualnie rozwiązania dla planowanych Nike Zoom Pegasus Turbo, o których napiszę za moment.
Nike Air Zoom Pegasus 35 to po prostu bardzo dobrze amortyzowany but do względnie szybkiego biegania. Z całą pewnością profesjonalni, lub półprofesjonalni zawodnicy zarzucą mi, że jest zbyt miękki a na szybkie starty to tylko jakieś twardsze modele, najlepiej z podeszwą z deski z miłorzębu japońskiego albo inne wynalazki od Asicsa ;) ale mi biega się w nich fajnie i jak na moje możliwości dość szybko. Przeznaczony jest do biegania po asfalcie lub ubitych nawierzchniach. Gdybyście chcieli zabrać go w góry lub do lasu, to nie jest to prawnie zabronione (jeszcze!) ale zapewne ani asfaltowy bieżnik ani duża amortyzacja się tam nie sprawdzą.
Zanim przejdę do podsumowania napiszę o jednej rzeczy, jaka mnie w tych butach wkurzyła. Jest to mianowicie fakt, że miesiąc, dwa po ich premierze Nike planuje wypuścić (2 sierpnia a więc już za chwilę) ulepszoną wersję tych butów, czyli Nike Zoom Pegasus Turbo. Pianka Cushlon zostanie zastąpiona pianką ZoomX – najlepiej oddającym energię i najbardziej zaawansowanym materiałem do tworzenia podeszew butów biegowych. Uważam to za słaby chwyt, który bardzo mi przypomina to czego nienawidzę np. w rynku elektroniki. Tam też producenci lubią stosować takie sztuczki. Nie po to kupuję najnowszy model buta zaraz po premierze, aby za chwilę dowiedzieć się, że gdybym poczekał dwa miesiące mógłbym kupić jeszcze lepszy egzemplarz wyprodukowany przez tego samego producenta (fakt, Peegasus Turbo będzie sporo droższy, ale być może bym się skusił). Aby mnie już do końca zdenerwować, Nike Zoom Pegasus Turbo będą miały ponacinane boki podeszwy, czyli to, czego pod względem estetycznym brakuje mi w moich trzydziestkach piątkach.
No, to teraz, skoro już przymarudziłem, czas na
Pieniędzę, Money, Geld, Dengi
Mamy takie czasy, że wszystko drożeje. Kolejne modele z serii smartfonów, następne odsłony samochodów, tak więc z butami nie może być inaczej. Nowe Pegasusy 33 kosztowały około 109 $ i jakieś 459 złotych w oficjalnym sklepie Nike.
Nike Air Zoom Pegasus 35 to już wydatek 120 dolarów lub 499 złotych. Naturalnie dla chcącego nic trudnego i buty te można kupić bez większego wysiłku za około 399 złotych w sprawdzonych polskich sklepach. Strona Nike oferuje za to większą gamę kolorystyczną oraz spersonalizowane modele iD. Jeśli macie na takie ochotę, kliknijcie TUTAJ, aby przejść do sklepu Nike. Natomiast TUTAJ traficie na CENEO, gdzie chyba najprościej znaleźć ten model w dobrej cenie, choć bez szału jeśli chodzi o wybór wersji kolorystycznych. Od razu Was ostrzegam, że to mój link referencyjny, więc jeśli dokonacie zakupu to zarobię na tym jakieś pięć złotych. Jeśli nie chcecie, żeby pieniądze przewróciły mi w głowie, szukajcie ich w necie, jednak przez najbliższe kilka miesięcy (pewnie do końca 2018) nie liczyłbym, że cena spadnie w okolicę 300 złotych lub niżej, a takie „promocje” znalazłem w kilku szemranych biegowych sklepach. Nie dajcie się na nie nabrać, jeśli nie chcecie stracić kasy albo dostać podróbki prosto z Chin (i tak, wiem, że oryginalne też tam powstają, jednak wpadły mi kiedyś w ręce podróbki butów i uwierzcie mi, różnicę widać gołym okiem, czuć nosem i stopą).
Na koniec jeszcze krótkie podsumowanie…
Nike Air Zoom Pegasus 35 – podsumowanie, dla tych co nie lubią czytać | |
Amortyzacja | Wysoka |
Stopa | Neutralna |
Waga | 280 gram – rozmiar 43 |
Drop | 10mm |
Przeznaczenie | Asfalt |
Cena katalogowa | 499 zł |
Największe plusy | Dynamika, dobra amortyzacja |
Największe minusy | Szybko widoczne zagniecenia na podeszwie, dlaczego nie mają pianki ZoomX ? |
Czy mogę polecić tego buta? Jasne, że mogę, bo w porównaniu z „miękkimi” modelami od konkurencji jest to względnie niedrogi (względnie to pojęcie względne, co nie?), dynamiczny, dobrze amortyzowany model buta biegowego. Boli mnie trochę, że producent nie zastosował w nim pianki ZoomX, ale gdy dowiedziałem się o planowanej cenie Nike Zoom Pegasus Turbo (180$ vs 120$ za Pegasus 35) to moje buty od razu zaczęły mi się bardziej podobać. Pamiętajcie tylko przymiarce, aby zobaczyć jak przypasuje Wam twarda pięta.
Dobrego biegania i do zobaczenia na trasie!
Od prawie roku biegam codziennie minimum 2 kilometry :) Takie małe wyzwanie i sprawdzenie siebie :) Osobiście polubiłem Karrimor niemniej twoja opinia bardzo mnie zaintrygowała :) Do tego stopnia, że następny zakup będzie właśnie na te buty :) Wielkie dzięki Jacku :)
Witam,
Czy te buty będą dobre na pierwszy maraton ? Dodam, że celuje w złamanie 4h.
Pytam dlatego że pomoc są to buty dla lżejszych biegaczy a ja ważę ok 87kg..
Pozdrawiam ;)
Jarek, wedle moich standardów jesteś lekkim biegaczem :) ja biegam w nich mając na liczniku prawie 100kg i jest OK. Wprawdzie maratonu nigdy nie pokonałem, ale na półmaratonach te buty sprawdzają się bardzo dobrze.
Czy jesteś w stanie polecić jakieś podobne buty, ale z miękką piętą?
Pozdrawiam
Hej Mateusz. Jedyne buty z naprawdę miękka pięta jakie mogę polecić z doświadczenia, to nike vomero. Bardzo, bardzo miękkie. Rekordów nie da się w nich bić, ale są bardzo wygodne.
Dobra recenzja, dzięki.
Czy kupiłeś ten sam rozmiar co poprzednich modeli? Pytam bo mam wrażenie, że model 35 jest węższy w palcach niż 34 lub 29. W rozmiarze 44 wkładka jest tej samej długości natomiast cholewka węższa.
Hej Romek, nie zauważyłem nic takiego. Powiedziałbym nawet, że 35 jest szersze niż 34 czy 33.
Od zawsze kupuje ten sam numer i zawsze pasuje :-)
Super recenzja.