Ostatnio, w komentarzach ktoś napisał, że blog nie powinien się nazywać jestesmyfajni, tylko jestesmyglodni.pl. Ta kwięc to chyba nie przypadek, że przy niedzieli wracam do Was z recenzją burgera, tym razem z Burger Kinga.
Jeszcze kilka lat temu uważałem, że jeśli porządny burger w sieciówce – to tylko Burger King. Mc Donalds wydawał mi się jakiś taki papierowy i przede wszystkim nudny, a w Burger Kingu był Whooper i to mi w zupełności starczało. I chociaż nie zmieniłem specjalnie zdania o restauracji ze złotymi łukami (chociaż zdarzają się chlubne wyjątki) to lokal z Burgerem w nazwie podupada ostatnio w moich oczach.
Jakiś czas temu skusiłem się na jakiś sezonowy wynalazek i chyba pierwszy raz w życiu nie dojadłem burgera. Dlatego sam nie wiem, co mnie podkusiło, aby podczas zakupów znowu skręcić do BK i spróbować…
Double Mushroom Swiss Beef
Tak przy okazji. Nie jestem jakimś językowym purystą i chociaż na co dzień staram się wyrażać w miarę poprawnie i po polsku, to zdarza mi się wtrącać sporo anglicyzmów. Ale te nazwy kanapek sezonowych w Burger Kingu zawsze mnie rozbrajają. Mc Donalds wypuszcza Burgera Drwala, a tutaj: Double Mushroom Swiss Beef. Podchodząc do lady nie wiem, czy powinienem przetłumaczyć to na polski (a jeśli osoba, która mnie obsługuje nie zna angielskiego, tylko – strzelam – japoński i nie będzie wiedziała, co zamówiłem?) czy jechać po angielsku – eeee dable maszrum swiss beef pleas.. poproszę.
Totalnie się z tym nie czuję. zresztą, zawsze zamawiając mam ultra szybką rozkminę (taki ułamek sekundy) – Beef, beef, czekaj, to krowa czy świnia?!? Szczęśliwie Pan, u którego zamawiałem też chyba miał taki problem, bo gdy wyartykułowałem nazwę kanapki używając do tego mieszaniny polskiego i angielskiego (poproszę tą podwójną mushroom z pieczarkami swiss, eee) to wspólnie ustaliliśmy, że chodzi mi NIE O TĄ Z KURCZAKIEM. Czyli po prostu poproszę tą drugą.
Szybkie spojrzenie do środka i kolejny gwóźdź do trumny. Gdzie do cholery są te soczyste plastry pieczarek?
Wiem, że przygotować smażone pieczarki jest mega ciężko, bo albo są surowe jak Magda Gessler kosztująca żurku w restauracji pod Tarnobrzegiem, albo wychodzą z nich pomarszczone wiórki, czyli dokładnie to, co ja dostałem w swoim burgerze. No ale proszę ja was, czy nie można się jakoś bardziej postarać? Specjalnie dla czytelników bloga pieczarki oznaczyłem strzałką z frytek (#ceniędobredziennikarstwo).
Temat numer dwa – bekon. Widzieliście te plastry na zdjęciu reklamowym, prawda? Moi drodzy. Kto mnie zna, to wie, że jestem bardzo spokojnym człowiekiem i wiele obelg mogę znieść. Ale ta zniewaga krwi bekonu wymaga. Wystarczyło by, że znalazłbym w Double Mushroom Swiss Beef te dwa plasterki więcej i już byłbym szczęśliwy. Ale porównajcie to co dostałem, z ofertą. Czy ja żądam tak wiele?
A na sam koniec zostawiam coś, co jest w moim odczuciu zupełnie subiektywne i niektórym może się podobać – a mianowicie absolutny brak świeżych warzyw (pieczarek nie liczę, poza tym prawie ich nie ma). Już drugi raz nadziałem się w Burger Kingu na taką kanapkę (można by pomyśleć, że kiedyś powinienem zmądrzeć, ale nie) i za każdym razem jest to niewypał. Kotlet i bułka wręcz grzęzną w ustach bez warzywnego dodatku. Lubię, jak coś zielonego mi chrupie, czuję się dzięki temu zdrowszy (NO PRZECIEŻ WARZYWA!!!) i kanapka od razu lepiej wchodzi. Ale – tak jak pisałem – wierzę, że są na tym świecie osoby, którym to pasuje. Zresztą, szukając materiałów do tego tekstu znalazłem w necie wiele stwierdzeń, że ta kanapka jest genialna i powinna być w ofercie Burger Kinga cały czas (czy serio jedliśmy to samo?). Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że nie były to nasze, krajowe opinie, a więc po prostu moje polskie serce bije w rytmie liścia sałaty i naturalnie cebuli.
Na koniec jeszcze tabela wartości odżywczych, czyli nasze swojskie Nutrition.
- Kalorie: 940 kcal,
- Tłuszcze nasycone: 21 g (105 % dziennego zapotrzebowania),
- Tłuszcze typu trans: 2,5 g,
- Sód: 1,38 g;
- Węglowodany: 45 g;
- Białko: 49 g (prawie 100 % dziennego zapotrzebowania).
Dane pochodzą z TEJ stronki i aby być sprawiedliwym, muszę dodać, że różne miejsca w Internecie podają różne dane – starałem się wybrać te, które pojawiały się najczęściej. Dla spokoju ducha załóżcie, że są to wartości przybliżone. Nie ma co ukrywać, że jest to kanapka konkretna i da się nią nasycić.
Jednak czy warto? W mojej opinii nie. Na mojej skali przyznaję
3 na 10 w skali fajności
głównie dlatego, że się najadłem.
Jeśli planujecie w najbliższym czasie posiłek w Burger Kingu, to po pierwsze – zastanówcie się, bo nie jest to najzdrowszy wybór, ale jeśli już – to Double Mushroom Swiss Beef nie jest burgerem, na którego warto się skusić. zdecydowanie lepiej wybrać klasycznego Whoopera, albo wersję wzbogaconą o bekon i ser. Ale jeśli nie po drodze Wam z warzywami – wtedy możecie się zastanowić, tylko przygotujcie jakąś solidną popitkę. A potem koniecznie trochę ruchu, bo zaprawdę powiadam Wam – zdecydowanie nie jest to FIT wybór.
PS: do frytek wpadła mi też jedna karbowana frytka Criss Cuts – niestety, nie mogę napisać na jej temat nic dobrego, więc po prostu – nie polecam.
0 komentarzy