Stare przysłowie pszczół mówi, że wszystko co dobre szybko się kończy. Nie inaczej jest z długimi weekendami – jeszcze niedawno wszyscy świętowaliśmy sobotę w czwartek, a tu nagle okazuje się, że zaskoczył nas poniedziałek..
Mijający weekend majowy dla wielu był okazją do generalnego nic-nie-robienia, inni nie mieli tak dobrze i musieli ostro zakuwać (powodzenia maturzyści!) ale generalnie majówka jest w naszym pięknym kraju świętem grilla.
Tymczasem ja chciałbym wam wszystkim pokazać, że w weekend majowy można robić coś więcej niż tylko przewracać mięso na ruszcie.
Tak, jak już tłumaczyłem miłemu koledze na zdjęciu powyżej – grillowanie jest super. Grillowanie to mój (drugi) ulubiony sport. Ale przy okazji długiego weekendu, można też było wykorzystać nadliczbową ilość wolnego czasu i spędzić czas trochę bardziej aktywnie.
Weekend majowy był bowiem w Szczecinie wręcz najeżony okazjami do pobiegania!
30 kwietnia świętowaliśmy wejście polski do Unii Europejskiej.
Zaraz zaraz, mogą powiedzieć co bardziej dociekliwi – 30 kwiecień to nie majówka a do UE weszliśmy dopiero dzień później! Tak, macie rację. Jednakże to ja tworzę ten wpis, więc będzie po mojemu!
W ubiegłą środę, na szczecińskich Jasnych Błoniach kilkaset osób wzięło się, zebrało i pobiegło na 10 kilometrów z okazji 10-lecia członkostwa naszego Kraju w Unii Europejskiej.
Była wspólna rozgrzewka, były okolicznościowe i darmowe koszulki (wprawdzie nie techniczne, ale darowanej koszulce nie zagląda się w metkę), był prezydent i (umiarkowanie) głośna muzyka.
A kiedy wszyscy dotarli już z powrotem na metę – był czas na losowanie nagród (dla niezorientowanych – co jest najlepszą nagrodą dla biegacza? PARASOL), wspólne zdjęcie a na koniec niesamowity pokaz fajerwerków (zorientowani wiedzą co mam na myśli – a dla niezorientowanych powiem tylko, że rzadko jest okazja zobaczyć jak rakieta, która powinna wystrzelić na rozgwieżdżonym niebie wybucha 10 metrów od ciebie;)).
Mimo małego fajerwerkowego potknięcia – było super pozytywnie i oby więcej takich inicjatyw.
Natomiast 3 maja biegacze mogli się poczuć jak klienci plajtujących biur podróży.
Zostaliśmy bowiem zapakowani w busy i autokary, wywiezieni za granicę ale powrót stamtąd był już na piechotę… Tak właśnie wyglądały przygotowania do startu..
39 Transgranicznego Biegu Gryfino – Gartz.
39 odsłona wskazuje na fakt, że najprawdopodobniej bieg ten odbył się już kilka razy wcześniej. Ja natomiast brałem w nim udział pierwszy raz i nie mogłem się doczekać, aby móc pobiec w tej imprezie, którą wszyscy tak zachwalali.
I wreszcie, 3 maja, chwilę po 12 usiadłem w autokarze wiozącym mnie na start biegu, który miał miejsce około 10 kilometrów za niemiecką granicą. Na miejscu czekała już spora grupa biegaczy (tak to jest jak się jest wszędzie spóźnionym) w tym liczna reprezentacja (zawsze jest liczna) grupy Szczecin Biega (jeszcze nie dołączyliście? na co czekacie?).
Niestety wszystkie sklepy w Niemczech były zamknięte, więc mój cały trud włożony w studiowanie „Meine Kleine Deutsche Rozmówken” spełzł na niczym (nigdy nie odzyskam tych 15 minut) i nie zdołałem nabyć ani Wizir Waschpulver, ani Haribo Bärchen. Scheisse!!
Niepocieszony, stanąłem wraz z innymi na starcie biegu. Niemiecka policja próbowała nam wmówić, że trzeba poczekać jeszcze dziesięć minut, ale kto by tam ich słuchał. Więc postaliśmy sobie te dziesięć minut na jezdni. A co!
Powrót na nogach do Polski był dużo przyjemniejszy niż jazda autokarem.
Po pierwsze biegiem; po drugie w dobrym biegowym towarzystwie (dzięki Radek, udało mi się na godzinę i sześć minut!) a po trzecie w pięknych okolicznościach przyrody. Niestety, chyba jeszcze sporo wody w Odrze upłynie aż będziemy mieli w Polsce tak zadbane ścieżki prowadzące przez lasy i pola. Trasa wyglądała tak, że wręcz zachęcała aby napierać do przodu i zobaczyć co kryje się za zakrętem albo kolejną (przeklętą) górką.
Jednakże, w myśl zasady – wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – ucieszyłem się, gdy zobaczyłem tabliczkę oznajmującą przekroczenie niemiecko – polskiej granicy (głównym powodem był fakt, że oznaczało to końcówkę biegu). Na mecie tradycyjnie czekały na wszystkich oklaski, medale i kibice a także człowiek ze stali, Jarek Dulny – który choć zrobił finiszującym biegaczom ponad 600 zdjęć, to udało mu się ani razu nie sfotografować dorodnego pawia, który spoczywał dostojnie zaraz za linią mety (uwaga, nie chodzi mi tu o majestatycznego ptaka). Szacunek!
pomimo relaksującej atmosfery pikniku, nie było mi dane długo cieszyć się wizytą w Gryfinie, gdyż trzeba było pędzić na szczecińskie Jasne Błonia, gdzie tego samego dnia startowały aż dwa biegi w jednym !
Na starcie stanęły bowiem osoby, które nabiegowo postanowiły uczcić..
223 rocznicę podpisania konstytucji 3 maja oraz 10 lat Polski w Unii Europejskiej.
Biegacze, którzy chcieli wyrazić swoją radość naszym trwającym już dekadę członkostwem w UE biegli na 10 kilometrów, natomiast Ci którzy woleli świętować podpisanie pierwszej nowoczesnej konstytucji w Europie kilometrów do przebiegnięcia mieli 5 (223 kilometry mogły by być lekką przesadą). Oba biegi odbywały się na tej samej trasie – po prostu Ci, którzy wybrali dłuższy dystans robili dwa okrażenia zamiast jednego. Impreza była typowo miejsko – eventowo – rodzinna – była głośna muzyka, była wspólna rozgrzewka a’la areobik i głośno krzyczący prowadzący. Nie jest to może mój ulubiony typ wydarzenia biegowego, ale chwała ludziom z Ruchowej Akademii Zdrowia, że organizują takie akcje – bo dzięki temu duch biegacza w narodzie wzrasta – i dobrze.
Ja, jako rasowy patriota (tak naprawdę to byłem zmęczony po Gryfinie) zdecydowałem się na 5 kilometrów – nogi ledwo ledwo niosły, ale szczęśliwie doniosły mnie na metę w około 26 minut (jak na mnie to i tak nieźle). Cóż mogę więcej powiedzieć, FAJNIE BYŁO!
Czas na grilla też znalazłem.
Nie martwcie się. Majówka to nie tylko bieganie, jeszcze do końca nie zwariowałem. Było też mięso z grilla, spanie do oporu i ogólnie leniuchowanie.
Ale zawsze lepiej jest porobić COŚ niż zupełnie NIC.
Czego następnym razem i Wam życzę;
Do zobaczenia na kolejnych biegach!
PS: za zdjęcia tradycyjnie dziękuję P. oraz Jarkowi Dulnemu. A po więcej zajrzyjcie koniecznie na profil Dulny Foto na facebooku.
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback