loader image

163. Jak zdobyłem szczyt nie ruszając się ze Szczecina – czyli IV Górski Bieg na K2.

bieg na k2 medal

Gdybyście 5 lat temu powiedzieli mi, że bieganie stanie się moją pasją – wyśmiał bym was. Ale stało się, biegam i nawet jakoś mi to wychodzi.

A gdyby ktoś 2 miesiące temu powiedział mi, że wystartuję w biegu, który składa się głównie z podbiegów i nazywany jest biegiem górskim – śmiałbym się jeszcze głośniej, w końcu ja jestem asfaltowym biegaczem, nie w głowie mi jakieś tam góry.

Dlatego chyba sam byłem najbardziej zdziwiony tym, że w przypływie dobrego humoru oraz nieposkromionej chęci posiadania (jakoś mało nowych medali ostatnio mi wpada) zapisałem się na IV Bieg Górski na K2.

Ponieważ  moje nazwisko znalazło się na liście startowej właściwie w ostatniej chwili – czas do startu upłynął mi niezwykle szybko. Może to i lepiej, bo gdybym miał więcej czasu na zastanowienie, i gdybym nie miał już opłaconego startu, to zapewne po drodze straciłbym wiarę w swoje możliwości i zrezygnował. Muszę w tym miejscu podziękować jak zawsze czujnym znajomym ze Szczecin Biega, którzy w momencie zwątpienia podtrzymali mnie na duchu i sprawili, że nie stchórzyłem przed startem. Dzięki!

BIEG NA K2 WYDAWANIE PAKIETÓW STARTOWYCH

Gdybym nie przyszedł, czy mógłbym dostać pakiet startowy z koszulką techniczną od miłych Pań w namiocie po prawej? Nie! Więc dobrze, że przyszedłem :)

Bieg, jak co roku starował przy stadionie Arkonii, które to miejsce świetnie się w tym celu sprawdza – dużo miejsca dla uczestników, wokół dużo miejsc parkingowych, fajna okolica – wprost idealnie.

Na miejscu okazało się, że chociaż bieg jest na K2, to nikt nie zabrał ze sobą ani wołów, ani nie przyprowadził Szerpów, więc i ja musiałem odprawić swoich.

wbieg na k2 szerpowie

dobra chłopaki, wracać do Nepalu, zdobędę K2 sam!

Impreza powoli się rozkręcała, jedni odbierali pakiety startowe, inni rozgrzewając się testowali trasę. Po okolicy kręciły się nawet trzy dziewczyny przebrane w suknie ślubne – totalnie nie wiem, w jakim celu (Chociaż suknie wyglądały na przewiewne i ewidentnie zawierały przynajmniej 30 poliestru to ich buty totalnie nie nadawały się do biegania – następnym razem trochę więcej pomyślunku dziewczyny, miałyście szansę zrobić furorę!).

bieg na k2 panny młode biegające

3 młode panny i obczajka z przyczajki. Sorry dziewczyny, taką mamy trasę, że chyba nie dacie dziś rady

Widać było, że bieg na K2 jest nieco inny niż większość imprez biegowych, które startują przez cały rok w Szczecinie. W tłumie lekki stres – a co jeśli trasa okaże się zbyt wymagająca? Co jeśli nie dam rady? Można było zauważyć, że te pytania męczą wielu biegaczy (w tym zresztą i mnie).

Czas do startu mijał jednak szybko, więc ani się wszyscy obejrzeliśmy trzeba było się już ustawiać przed bramą startową.

przed startem biegu na k2

tłum przed startem, zaraz wszyscy stłoczymy się na trasie…

Ruszyli! O matko, ta trasa…

No właśnie, wypadało by napisać coś o trasie.

Na pewno nie jest to coś, do czego asfaltowy biegacz – amator przywykł na co dzień. Zamiast asfaltowych dróżek na biegaczy czekają szersze i węższe leśne ścieżki, obfitujące w podbiegi i strome spady. Nie biegnie się cały czas pod górkę, o nie – do połowy bieg przypomina windsurfing – raz unosisz się na fali, biegnąc z górki tylko po to aby za chwilę znowu walczyć aby dostać się na szczyt, starając się pokonać kolejne wzniesienie.

Mniej więcej po połowie każdego okrążenia (było ich łącznie 3) na każdego biegacza czekało największe wyzwani biegu – podbieg pod wieżę Quistropa. Słuchajcie, jeśli kiedykolwiek Szczecin będzie musiał opierać się rosyjskiej inwazji – przypomnijcie mi, że najlepsze miejsce do ukrycia jest właśnie w ruinach tej wieży. Po pierwsze – nie ma szans, aby dotrzeć pod tą górę nie wypluwając po drodze płuc (no chyba, że jest się biegaczem). Po drugie – żaden Słowianin nie będzie wiedział jak wymówić tą nazwę – więc wzniesienie pozostanie nietknięte.

k2 schody

nie wiedzą co czynią – pierwsi biegacze atakują schody pod wieżę Quistropa

Wracając do rzeczywistości – ten morderczy podbieg, częściowo jest zwykłą górką ale w większej części polega na wspinaniu się po stromych schodach. Pierwsze okrążenie udało mi się jeszcze pokonać biegnąc. Podczas drugiego musiałem już odpuścić i przejść do szybkiego marszu – a i tak jeszcze kilka minut później nie czułem kończyn dolnych i biegnąc nie wiedziałem, czy to nogi mnie niosą, czy może płynę w bardzo gęstej smole. Podejście na szczyt przy trzecim okrążeniu był już tylko ciężką bitwą ze zmęczeniem. Wszystkim, którzy tak jak ja walczyli na tym wzniesieniu z własnym organizmem rytm nadawali bębniarze – trzech uśmiechniętych facetów, którzy ustawili się na szczecie rui wieży bijąc rytmicznie w bebny i motywując wszystkich do dalszej wspinaczki. Pomysł z bębniarzami był genialny – z tego co słyszałem, był to pierwszy raz, gdy zagrzewali wszystkich do walki – mam nadzieję, że nie ostatni i że usłyszę ich podczas kolejnych edycji.

k2 bębny

jak na średniowiecznych galerach bębniarze nadają rytm tym, a y biegacze? Napierać!

Na metę wpadłem po godzinie i trzech minutach, plasując się zaraz na początku trzeciej setki biegaczy. Wynik może niezbyt chwalebny, ale i tak jestem szczęśliwy, że udało mi się pokonać tak trudną i jednocześnie nietypową dla mnie trasę. 

Na sam koniec na mecie pojawił się najbardziej rozpoznawalny szczeciński biegacz, człowiek – motywator czyli Pan Florian. Wydaje się wam, że czas powyżej półtorej godziny to żaden wyczyn? To teraz pokażcie mi kogoś, kto wykręca taki wynik, po takiej trasie, mając na karku blisko 80 wiosen. Dziękuję, dobranoc.

Panie Florianie – Szacunek. 

Organizacja – na 5+

Biorąc udział w wielu szczecińskich wydarzeniach biegowych, przywykłem już, że zawsze coś musi się zepsuć, opóźnić albo chociaż nie do końca udać. I tu znowu pozytywne zaskoczenie – IV Bieg Górski na K2 był praktycznie pozbawiony takich niespodzianek. Gdyby nie fakt, że w połowie nawalił mikrofon, przez co prowadzący musiał połowę czasu krzyczeć, a przez drugą połowę wydawało się, że podszywa się pod Scatmana (pamiętacie Scatmana? nie? no to macie) wszystko odbyło by się bez ani jednej wpadki.

Od wyznaczenia trasy (nie szło się zgubić, chociaż była naprawdę zakręcona) przez wolontariuszy i służby medyczne (jednych i drugich było dokładnie tyle, ile potrzeba, wolontariusze dodatkowo świetnie dopingowali biegaczy, a wolontariuszki to już w ogóle:)) przez organizację startu i mety (pozytywne zaskoczenia przy posiłku regeneracyjnym – pomarańczowa maź okazała się pyszną zupą

bieg na k2 zupa

to ptak! To samolot! nie, to …. zupa!

– świetna odmiana od makaronu, którego nie cierpię) – wszystko oceniam po prostu 100 na 100. Nie można zapomnieć też o niezawodnych jak zawsze Dulny Foto oraz Noana&Aero Photo dzięki którym każdy mógł poczuć się jak gwiazda biegu i zostać obfotografowanym od stóp do głów. 

dulny foro noana and areo zdjęcia

wy się tu męczcie, a my popstrykamy sobie fotki – fotografowie to wiedzą jak się ustawić :) Dosłownie i w przenośni. 

Oby wszystkie biegi w Szczecinie były tak zorganizowane, a staniemy się biegową stolicą Polski, gdzie tam jakaś Warszawa czy Poznań.  

Dla kogo jest bieg na K2?

Jeżeli dopiero zaczynasz swoją przygodę z bieganiem i Twoim koronnym dystansem jest 5 kilometrów – to koniecznie wpadnij na następny bieg – ale może lepiej będzie, jeśli za pierwszym razem zamiast biec będziesz dopingować innych. Bieg na K2 wymaga posiadania zaprawy biegowej – te 8600 metrów w górę i w dół potrafi wykończyć nawet osoby, którym nie straszne jest 15 – 20 kilometrów wybiegania „po płaskim”. Dobra kondycja jest tutaj po prostu wy-ma-ga-na.

Przydadzą się też buty z mocniej zaznaczonym bieżnikiem – o chyba, że chcesz zsunąć się z górki jak niemieccy łyżwiarze figurowi – szybko i krzycząc NEEEEIN! Górki są strome, a jeśli w dzień biegu popada (tym razem na szczęście obyło się bez tego typu niespodzianek) mogą być też bardzo śliskie. 

A poza tym wszystkim – bieg jest dla osób, które wierzą w swoje siły (na trzecim okrążeniu może złapać lekki dół) oraz mają w sobie mnóstwo pozytywnej energii (pisałem już, że uśmiech na mecie jest obowiązkowy?).

Widzimy się… Za rok na K2

IV Górski Bieg na K2 niesamowicie przypadł mi do gustu.

Po pierwsze – jest to super zorganizowana, pozytywna impreza.

Po drugie – miła odmiana od (fajnych, acz podobnych jedna do drugiej) płaskich tras, które pokonuje się na innych biegach.

A po trzecie – ten klimat, którego nie da się podrobić – ale to już zasługa miejsca, miasta i biegaczy – tak więc jeszcze raz dzięki, że mieliśmy okazję się spotkać na takiej fajnej imprezie. No i naturalnie – do zobaczenia za rok na K2.

PS: Chcecie więcej zdjęć? 

Po miks fotek ze startu, biegu i mety zajrzyjcie TUTAJ, TU znajdziecie zdjęcia ze startu, tutaj można zobaczyć trasę a najlepiej zajrzyjcie po prostu na wspomniane już wyżej profile Dulny Foto i Noana&Aero Photo gdzie znajdziecie te i jeszcze więcej zdjęć. Miłego oglądania!

PPS: nogi wlazły mi w dupę :)

Autor - jacekEs

9 września, 2014

Sprawdź też…

5 komentarzy

    • jacekes

      fajne zdjęcia, dzięki !

      Odpowiedz
  1. jacekes

    Paweł, na Dzika chciałem iść, ale w ostatniej chwili coś mnie powstrzymało (no dobra, spękałem) – teraz widzę, że to był błąd :)

    Odpowiedz
  2. Paweł

    dodaj sobie do kalendarza na przyszły rok „Bieg Dzika” w Policach :)

    Odpowiedz

Funkcja trackback/Funkcja pingback

  1. 240. Już jest – Wrześniowy Szczeciński Kalendarz Biegowy 2015! | jestesmyfajni.pl w nowej, lepszej formie - […] Śnieg, łzy zamarzające na twarzy i pot zamarzający pod pachami – to trzy rzeczy, których nie uświadczycie podczas biegu…

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.