Trochę z opóźnieniem, ale wypada napisać, że 17 czerwca razem z Piotrem pojawiliśmy się na starcie Biegu Śniadaniowego z TVP Szczecin.
Przygotowani, wyspani, rozgrzani, nastawieni na zwycięstwo i z nerwami napiętymi jak postronki.
Obaj byliśmy zdeterminowani żeby wygrać – w końcu kiedyś nasz czas musi nadejść.
Jak nam poszło ?
Start biegu był przewidziany na godzinę 12, my byliśmy już o 10.30.
Na miejscu zrobiliśmy szybkie rozpoznanie (w końcu ważne jest, gdzie zaparkujemy samochód, przecież nie będziemy iść taki kawał z mety na parking), pobraliśmy szałowe koszulki z wielkim logo NETTO i trochę mniejszym logo imprezy (na wszelki wypadek schowaliśmy je w bagażniku, jeszcze ktoś by nas zobaczył!) i zapisaliśmy się na listę.
Z tymi koszulkami to w ogóle była śmieszna sprawa, bo pobierali je wszyscy – okoliczni żule, starsze panie, dzieci do lat 5, nawet jeden pies był w nią ubrany.
Po tych przygotowaniach przystąpiliśmy do rozgrzewki
W końcu nie od dziś wiadomo, że rozgrzewka to klucz do zwycięstwa, więc do tematu zawsze podchodzimy poważnie !
Niepokojące natomiast było to, że dookoła wszyscy sprawiali wrażenie jakby przyszli na niedzielny spacer a nie na morderczy wyścig, gdzie poleje się pot, krew, łzy i barszcz biały KNORRA i to niekoniecznie w tej kolejności.
Bieg miał mieć około 3 – 4 km, tak więc liczyliśmy na wysokie lokaty.
Dodatkowo do boju zagrzewały nas przeboje takie jak Macarena, najnowsze kawałki Rickiego Martina i ogólnie utwory, które można by usłyszeć na stacji, która powstała by ze skrzyżowania ESKI ze ZŁOTYMI PRZEBOJAMI. Muzyka grała z ustawionego przy linii startu piętrowego czerwonego brytyjskiego autobusu, na którego górnym pokładzie dzielnie tańczyły jakieś dziewczyny.
Gdy już wszyscy się zapisali i pobrali koszulki, organizator zaprosił wszystkich na start i zaczęła się rozgrzewka.
I wtedy ponownie ogarnął mnie niepokój – zamiast konkretnych ćwiczeń wszyscy mieli kręcić biodrami i machać rękami w rytm muzyki. Myślę, że ja i Piotr spocilibyśmy się bardziej na planie teledysku
„Put your hands up for Detroit” niż podczas tej rozgrzewki
a kiedy organizator rzucił
„nie wyprzedzamy autobusu, nie biegniemy za szybko, TO NIE SĄ WYŚCIGI” – zaniepokoiłem się tak na serio.
Napisał bym coś o biegu.. ale napiszę tylko, że
okazało się, że Bieg Śniadaniowy z TVP Szczecin to na prawdę nie były zawody.
Przetruchtaliśmy ulicami miasta (właściwie można było po prostu szybciej iść), co jakiś czas stając i klaszcząc ludziom, którzy ciągnęli się w końcu „peletonu”.
Muzyka grała, wszyscy się dobrze bawili, tempo było tak wysokie, że podczas biegu spokojnie zadzwoniłem do kilku znajomych i nawet nie dostałem zadyszki.
W pewnym momencie wysunęliśmy się nawet na początek i aby nie tracić czasu postanowiliśmy skoczyć na hamburgery. Miałem lekki stres, bo zabrakło bułek i musieliśmy czekać aż z drugiego końca miasta dowiozą świeże pieczywo, ale gdy wyszliśmy po 20 minutach akurat dobiegały do nas ostatnie osoby, więc po jakichś 49 sekundach znowu byliśmy na prowadzeniu.
Naturalnie nie zabrakło ofiar, podobno jeden człowiek tak się rozpędził, że aż pospadały mu buty.
Na metę wpadliśmy tempem około 2-3 km na godzinę.
BYLIŚMY PIERWSI!!!
RADOŚĆ !!!
WSZYSCY BYLI PIERWSI
(..smuteczek..)
Na szczęście na mecie rozdawali darmowe śniadanie, sponsorowane naturalnie przez NETTO.
Na sam koniec odbyło się losowanie nagród, z pewnością ustawione (nic nie wygraliśmy).
Całe szczęście samochód zaparkowałem jakieś 70 metrów od linii mety, więc kiedy organizator kończył wyczytywać ostatniego zwycięzce – akurat odpalałem silnik ;)
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback