No i stało się.
Wziąłem udział, przebiegłem i ukończyłem 34 Szczeciński Półmaraton Gryfa
Dla tych, którzy tam byli i dla tych których tam nie było – moja krótka relacja z biegu i dwóch dni przed nim. Zapnijcie pasy.
22.08.2013 Czwartek. Wychodzę na ostatni trening, po którym stwierdzam, że jeśli chodzi o półmaraton to jestem w totalnej dupie. Resztę wieczoru spędzam pochlipując i jedząc litrowe lody z Lidla – orzech włoski PREMIUM (jak się bawić to się bawić – na bogatości).
23.08.2013 Piątek. Stagnacja, pożoga, śmierć i zniszczenie. czyli dzień jak co dzień w pracy. W życiu biegowym – tak bardzo przeze mnie lubiana – REGENERACJA (ciekawe kurwa po czym ;))
24.08.2013 Sobota – nie ma już sensu trenować, skoro bieg jest jutro. W sumie to nic już nie ma sensu. Moja najlepsza P. stwierdza, że dziś i jutro wprowadza dla mnie specjalną dietę biegacza. Po przeprowadzeniu researchu na Internecie padło na to, że do czasu biegu przechodzę na makaron.
wspominałem już, że nie znoszę makaronu ?
Sobota obiad – jemy makaron. No nawet nie taki zły.
Sobota kolacja – NIESPODZIANKA ! MAKARON
(przerwa techniczna na głęboki sen czyli profesjonalnym językiem REGENERACJA).
Niedziela 25.08.2013 – DZIEŃ PÓŁMARATONU !! Wstaje o 8 rano, żeby zdążyć się naszykować. Spożywam makaron. I hate my life.
Naturalnie razem z P. wyruszamy z domu spóźnieni.
Po drodze naturalnie z 10 razy zdążę stwierdzić, że
no ale jakoś docieramy.
Na miejscu wita nas optymistyczny obrazek
wrrróć! Na miejscu wita nas optymistyczny obrazek
Ludzi mnóstwo, w końcu w tym roku rekordowa frekwencja – ponad TYSIĄC TRZYSTA OSÓB.
Czy ty nie powinieneś się rozgrzewać ? Pyta mnie P. na 10 minut przed startem. No chyba powinienem. To się porozgrzewam.
Co jest ? ledwo zacząłem rozgrzewkę – wszyscy wystartowali. To nie ludzie – to wilki !
12:00 – kilometr zero -START, BIEGNIEMY!! 34 Półmaraton Gryfa rozpoczęty!!!
12:00 i 30 sekund. Cofam to co powiedziałem, nie biegniemy, idziemy. Ludzie tłoczą się przed bramą więc pierwszą minutę spaceruje sobie w najlepsze. Przynajmniej rozgrzewka będzie :P
Gdy zaczynamy biec momentalnie stwierdzam, że mój plan aby biec za Pacemaker’ami (to osoby, które mają za zadanie przebiec trasę w określonym – np. dwugodzinnym czasie), którzy biegną na dwie godziny – to był zły plan.
Więc po jakimś kilometrze doczepiam się do grupy biegnącej na 2 godziny 15 minut i biegnę za nimi. Ci Pacemaker’zy to spoko ludzie. Nie dość, że biegną równo, pozwalając ludziom rozłożyć swoje siły na odpowiedni czas biegu, to jeszcze motywują biegaczy, dopingują tym, którym braknie sił a nawet pamiętają, jeśli ktoś odpadł od grupy i jeśli zdołał ją dogonić – gratulują. To jest na prawdę fajne – wielki szacunek.
Jeden z Pacemaker’ów w mojej grupie ma przyczepiony dzwonek i tak sobie biegnąc pobrzękuje. Dzyń dzyń.
Biegniemy.
Dzyń dzyń, dzyń dzyń, dzyń dzyń
Dzyń dzyń, dzyń dzyń, dzyń dzyń
Dzyń dzyń, dzyń dzyń, dzyń dzyń
Dzyń dzyń, dzyń dzyń, dzyń dzyń
dzyń kurwa dzyń.
Sielanka.
W 1/4 biegu po około 30 – 40 minutach od startu, gdy trasa pierwszy raz zawracała – podjąłem męską decyzję.
WYBIJAM DO PRZODU. Byłem pełen energii, byłem jak wiatr, jak młody bóg, jak orła cień, do przodu wzbiłem się niczym blask.
Z tyłu słyszałem tylko coraz cichsze dzyń …. dzyń ….
W jakichś 2/3 pierwszego kółka z naprzeciwka minęło mnie dwóch czarnoskórych mężczyzn, którzy zajebiście szybko gdzieś biegli. OHO ! – pomyślałem. Ani chybi biegną na niedzielną mszę ! po jakiejś sekundzie zobaczyłem goniącą ich osobę – i wtedy mi się rozjaśniło. Ci goście robili drugie okrążenie w półmaratonie – podczas gdy ja byłem jeszcze daleko do półmetka. Jebaniutcy!
(po kilkunastu sekundach, za trzecim, białym biegaczem pojawił się kolejny murzyn – chodzą słuchy że odłączył się od kolegów bo to on musiał nieść boomboxa – ale to tylko plotki a ja plotek nie powtarzam !).
No nic, biegnę dalej, co tak będę stał i opowiadał.
Po drodze napotkałem jeszcze moją P. która uwieczniła moje pierwsze okrążenie na zdjęciu
PO GODZINIE Z MINUTAMI WPADAM NA METĘ. TŁUMY SZALEJĄ. JA WYRZUCAM RĘCE W GÓRĘ W GEŚCIE ZWYCIĘSTWA I WYCIĄGAM RĘCE PO PUCHAR.
Nagle, ktoś łapie mnie za rękę.
Wyciągam słuchawki z uszu.
IDIOTO, JESZCZE DRUGIE OKRĄŻENIE !!! – krzyczy…
no dobra, wracam do rzeczywistości.
Około godziny i 6 minut od startu osiągnąłem półmetek. Skąd wiem, że miałem taki czas ? And this is a funny part.
Gdy wbiegałem na metę rozległy się oklaski , fotoreporterzy rzucili się na pozycje i zapanowało ogólne poruszenie.
Cóż, jako celebryta jestem przyzwyczajony do takich reakcji – ALE NIE.
Okazało się, że akurat gdy ja miałem za sobą połowę biegu pierwszy jegomość z Kenii właśnie dobiegł do mety. Czyli przebiegł dwa okrążenia.
GOD DAMN !
No nic, biegnę dalej, co tak będę stał i patrzył.
NAGLE – ni stąd ni zowąd, po jakichś 12 – 13 kilometrach opuściły mnie siły. NO CO JEST, pomyślałem – niestety opuściły mnie już na stałe.
I nagle szampański nastrój prysł, uciekł razem z siłami. A zaraz za nimi zwiał optymizm.
Wszystko, co do tej pory mnie radowało – teraz zaczęło mnie wkurwiać denerwować.
I klaszczący kibice, i Pani która chcąc nas zmotywować stała na chodniku krzycząc DALEJ DALEJ DALEJ DALEJ DALEJ DALEJ (i tak DALEJ) i pijak przybijający mi piątkę i jeżdżące samochody i stojące samochody, no co będę się rozdrabniał, WSZYSTKO.
Na dodatek, w 3/4 trasy usłyszałem zbliżające się …yń….zyń…dzyń…dzyń….
Dzyń dzyń, dzyń dzyń, dzyń dzyń
Dzyń dzyń, dzyń dzyń, dzyń dzyń
DZYŃ DZYŃ DZYŃ DZYŃ DZYŃ.
Skubani, dogonili mnie dokładnie w tym samym miejscu gdzie ich wyprzedziłem!
No nic, biegnę dalej, co nie ?
Niestety, siły nie pozwoliły i Pacemaker’zy biegnący na czas 2 godziny 15 minut nieco mi uciekli.
Trzeba im jednak przyznać, że zachowywali się super, nienachalnie motywując i prawiąc komplementy innym biegaczom – mówię teraz totalnie poważnie.
Ostatnia 1/4 biegu – cóż – była cierpieniem.
Na przedostatnim punkcie z wodą zabrakło wody więc do ostatniego punktu z wodą dowlokłem się tak spragniony, że byłem gotowy na to:
albo na to
Na szczęście w ostatnim punkcie woda była.
Kilka / Kilkanaście minut później – wpadłem na metę.
UKOŃCZYŁEM !~TAK, UKOŃCZYŁEM 34 Szczeciński Półmaraton Gryfa w 2 godziny 17 minut i jakieś tam sekundy.
Tym samym pogorszyłem swój czas sprzed roku o 6 minut (co tam progres, stawiam na regres) i dałem się wyprzedzić ponad 1000 osób (mieli farta) samemu wyprzedzając około 300 (hłe, hłe hłe).
Na mecie powitano wszystkich medalem, bananem, wodą i żurkiem – zaiście wybuchowa mieszanka.
Po jakichś 30 minutach odpoczynku, nie czekając na losowanie nagród (i tak wszystkie są ustawione, żebym nie wygrał i tak nigdy nie mam szczęścia) ruszyliśmy z P. do domu. To znaczy ona ruszyła a ja się powlokłem.
Małe podsumowanie:
Co było fajne:
– półmaraton był fajny, dobrze że szczecińska impreza ciągle się rozrasta;
– wszyscy biegacze (POOOZDRO);
– ogólnie organizacja;
– Pacemaker’zy – super, że komuś się tak chce!;
– fajne było. że dobiegłem do mety ;)
– zdobyłem 4000 punktów Nike Fuel na moim Nike Fuel Band
Co nie było fajne:
– na stadionie trochę szwankowało nagłośnienie (ci, którzy nie stali koło trybun słyszeli tylko MMM-MMM-mmmm-MMMM);
– to, że pod koniec zabrakło wody w jednym z punktów;
– fakt, że ponad 1000 osób na bezczelnego mnie wyprzedziło (wstyd i hańba).
Czy pobiegnę za rok ?
PEWNIE ŻE POBIEGNĘ.
po więcej SENSOWNYCH zdjęć zajrzyjcie na :
dla tych co nie mają fejsunia:
Przepraszam że wyprzedziłem, za rok też się postaram :)
Za rok nie dam szansy nawet Kenijczykom :) a na serio – to planuje w końcu zejść do tych dwóch godzin. Jak sobie przypominam te wykrzywione twarze tych, którzy biegli na samym początku peletonu to wolę wbiec na metę na relaksie i z uśmiechem :)
Genialna relacja! Sama biegnę pierwszy półmaraton w życiu 15 września i dzięki temu tekstowi boję się jakby trochę mniej. Jak mi będzie źle na trasie, to sobie przypomnę Twój wbieg na metę po godzinie biegu :D
dzięki, cieszę się, że się podoba :)
Pamiętaj, że po pierwszym okrążeniu mogą Cię jeszcze zaskoczyć drugim :P
a gdzie biegniesz ten półmaraton ?
Zeby wszystkie relacje sportowe tak wygladaly ;) :) Gratuluje biegu, saoozaparcia, makaronowej diety, wyprzedzenia 300, ukonczenia biegu i podziwiam :) I znowu kusisz do ruszenia pupy i biegania!!! :)
dzięki za miłe słowa :)
Wyprzedzenia 300 – to mi się podoba, od razu skojarzyło mi się z filmem i chyba wykorzystam jakoś to skojarzenie :D
Ahhh 300 Spartan :) :) Przez ten twoj sukces dzis polowalam na zakupach na buty do joggingu :)
I udało się?
Nie!!!! Ja chce Salomon :( ciezko je kupic za przyzwoita cene, a wlasnie mozy Ty jako specjalista dasz jakies rady dot. obuwia. Poki co musze biegac w tym co mam :(
nie dam żadnych, bo ja buty kupuje jak typowy laik w temacie – patrzę w sklepie, które mi się podobają, przymierzam – wygląd i odczucia stopy są spoko – biorę. Nie podobają mi się – nie biorę :)
Ostatnio w wyborczej był test butów biegowych do 100 złotych, czyli wynalazków typu buty z lidla, kalenji z decathlona i innych takich. I stwierdzili, że w takich butach spokojnie można zacząć bieganie, nawet nieco bardziej zaawansowane.
Ponadto pod artykułem wypowiadało się mnóstwo ludzi, którzy pisali, że w butach „lidlach” przebiegli już setki kilometrów i bardzo sobie chwalą.
Ja sam mogę polecić adidasa – takie, które w podeszwie mają ten system „torsion” – dobrze amortyzują piętę – nie bolą mnie po bieganiu w nich kolana, chociaż na co dzień staram się raczej unikać lądowania na pięcie. A jeśli jeszcze mają tą warstwę adiprene i adiprene+ (lepsza amortyzacja śródstopia i palców) to już naprawdę biega się wygodnie.
No i wyszlo- koniec z wyszukiwaniem pretekstow, znajoma zadzwonila, jestesmy umowione na dzien, na godzinie. Nie mam wyjscia pojde biegac ;)
ha, napisz jak poszło :D a najlepiej rób zdjęcia :P
Zrobilam to :) Moj pierwszy raz jest za mna, bylo ciezko, ok 10km biegu ( ale wolnego), czulam ze umieram, wiesz Jacekes Orbi przy normalnym joggingu to sie chowa, niestety cos sie stalo z moja stopa :( przez tydzien nie moglam chodzic, kazde „nadepniecie” wywolywalo straszny bol na srodstopiu :( Ale nie poddaje sie!! pierwszy raz za mna, teraz juz tylko kolejne!!!
gratuluję:)