Dziś rano doznałem olśnienia.
Od 4 dni na jestesmyfajni.pl nie pojawił się żaden nowy tekst. Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy z tego powodu nie mogą spać, rwą sobie włosy z głowy, oraz tych, którzy stracili apetyt, bo jak tu żyć bez nowych tekstów na waszym ulubionym blogu?
Tymczasem, mam dla was kiepską wiadomość. Do jutra niewiele się zmieni, ponieważ od tygodnia cały wolny czas poświęcam przygotowaniom do 35 Szczecińskiego Półmaratonu Gryfa.
Nic na to nie poradzę. Chociaż cały dzień słyszę, że sportowe serce Polski jest dziś w Warszawie (mistrzostwa w siatkówce), dla mnie to właśnie w Szczecinie najwięcej się dzieje. Rajd Baja Poland, Półmaraton Gryfa – to Szczecin jest moim centrum Polski!
A na jutrzejszy bieg przyjąłem kilka założeń:
Plan minimum – Nie umrzeć
Wiem, to nie do końca poważne. W końcu kto myśli o takich rzeczach. Podczas biegu ważniejsze są raczej kolejne kilometry do mety, czasy, życiówki i wszystkie te inne rzeczy, którymi jaramy się jako biegacze. Jednak, jeśli przypomnicie sobie o tym, co stało się podczas ubiegłorocznego Biegnij Warszawo to warto się zastanowić nad swoją formą, zdrowiem oraz tym, że mimo wszystko czasami warto pamiętać o własnych ograniczeniach.
Plan (prawie minimum) – Dotrzeć do mety
W końcu, po to wszyscy biegniemy, prawda? Jedni planują znaleźć się tam szybciej, inni nieco później, ale to mimo wszystko meta jest zwieńczeniem każdego biegu. Więc mam nadzieję, że jutro wszyscy się tam spotkamy.
Plan realny – 130 minut do celu
Dwie godziny i dziesięć minut wydają się być rozsądnym planem na jutrzejszy półmaraton, zważywszy na to, że dwa ostatnie miesiące się obijałem, a przygotowania na serio zacząłem dwa tygodnie temu. Rok temu pobiegłem na dwa siedemnaście. Dlatego też myślę, że 130 minut to realny plan.
Plan maksimum – w dwie godziny do rekordu
Całkiem niedawno, w biegowym postanowieniu na 2014 pisałem, że planuję ukończyć Półmaraton Gryfa w równo 120 minut. Czy uda mi się spełnić to założenie? Jak do tej pory w dwóch kolejnych „Gryfach” zdołałem tylko pogorszyć swój czas – czy tym razem znowu będę konsekwentnie przesuwał się w tył stawki czy uda się przełamać złą passę i wykonam plan maksimum?
Się zobaczy!
Przecież tak naprawdę jest tak, jak napisal kiedyś (dziś) ktoś mądry (tak naprawdę to przeczytałem to na facebooku) – Wszyscy damy radę, przecież tak naprawdę nie chodzi o czas tylko o radość z biegania!
I z tym was na razie zostawiam. Trzymając kciuki za każdego, kto będzie tego juro potrzebował.
Ps: Następny tekst też najpewniej będzie o półmaratonie. NUUUUDA :)
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback